niedziela, 29 lipca 2012
ważne!
#1 imagin "od nienawiści do miłości jeden krok" cz.1
Klęcząc szukałaś na półce najnowszej płyty Justina Biebera. Nie byłaś Belieberką., lecz podziwiałaś go i lubiłaś jego muzykę. Kobieta, która pracuje w tym sklepie powiedziała, że ten krążek powinien właśnie tu być, lecz Ty nie mogłaś go znaleźć. Przeszukałaś już prawie wszystkie półki na tej ścianie. Została Ci tylko jedna. Lekko zdyszana popatrzyłaś na Madonne i odstawiłaś jej płyte na bok. Następnie była płyta One Direction. Pięciu uśmiechniętych chłopców położyłaś na królowe popu. Teraz stanęłaś twarzą w twarz z uroczym blondynem. Potem z gościem z lokami i chłopakiem w koszulce w paski. Na końcu był mężczyzna, który przykuł Twoją uwagę. Przyjrzałaś mu się dłużej i zauważyłaś mały autograf w prawym donym rogu.
- Liam- przeczytałaś na głos. Zamyślona odłożyłaś płyte z jego zdjęciem na ziemie. Ostatni był brunet z mocno nażelowanymi włosami. Minęła dłuższa chwila zanim skończyłaś mu się przyglądać. Chociaż ich nie kojarzyłaś każdy z nich Cię zaintrygował oraz ujął swoją niezwykłą urodą. Wzięłaś do ręki krążek z mulatem, a Twoim oczom ukazał się Jus. "No, wreszcie!"- pomyślałaś. Wpatrując się w kanadyjczyka poczułaś jak ktoś wyrywa Ci z ręki płytę chłopaka należącego do zespołu.
- Kupujesz?- spytał ciepły, męski głos. Nie czekając na odpowiedz usłyszałaś jak zaczyna coś pisać po okładce.
- Jeśli zniczysz to płacisz- powiedziałaś nie odwracając się. Położyłaś sobie "believe" na kolanach, a resztę płyt poukładałaś na miejsce. Dumna z siebie wstałaś i odwróciłas sie.
- Masz- szepnął uśmiechniety chłopak w czapce i czarnych okularach marki ray-ban.
- Nie, dzięki- odpowiedziałaś biorąc od niego krążek.- Nie mam zamiaru jej kupować...- oznajmiłaś mu. Popatrzyłaś się na okładke i zatkało Cię. W prawym dolnym rogu był ledwo widoczny autograf, lecz obok chłopaka był świeży i większy podpis. Patrzyłaś się to na płyte, to na nastolatka stojącego przed Tobą. Po dłuższych chwili dotarło do Ciebie kim on jest.
-Aaa. Nie kupujesz?- spytał lekko zdziwiony.- A może jednak?- zachęcał cię swoim najlepszym uśmiechem.
- Nie, dziękuje!- podniosłaś głos.- Jak widzisz wole Justina.
- Na pewno?- spytał zaskoczony i dalej próbował Cię bajerować tym uśmiechem. Zaczynał Ci działać na nerwy.
- Trochę kultury, człowieku- powiedziałaś patrząc na niego z litością i skierowałaś się w strone kasy. Nagle poczułaś ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Może dałabyś mi swój numer?- szepnął Ci wprost do ucha.
- Nie daje numeru byle komu- prychnęłaś.
- Ooooo- usłyszałaś krzyki, śmiechy i głośne klaskanie. Wyrwałaś się z jego uścisku i ujrzałaś czterech chłopców. Domyśliłaś się, ze właśnie przed Tobą stoi całe One Direction.
- A cie pojechała!- krzyknął Harry i zaczął zwijać się ze śmiechu.
- Pierwsza laska, która nie dała ci się zbajerować!- wrzasnął blondyn.
- Szacun!- powiedział Liam, na co ty lekko się uśmiechnęłaś i kręcąc głową udałaś się w strone kasy.
- Hej, poczekaj!- krzyknął za Tobą mulat.- Może dasz się zaprosić na pizze?
- Z tobą?!- spytałaś rozbawiona.
- Z nami- powiedzieli czterej chłopcy.
- Hmmmm- zamyśliłaś się.- Może być.
- Super!- wykrzyknął niebieskooki- A może zdradzisz nam swoje imię?
- [T.I]- przestawiłaś sie.
- Śliczne imię. Ja jestem Harry, to jest Niall, Liam, Louis i twój wielbiciel Zayn- odpowiedział lokowaty.
- Skoro już wszystkich znasz, to chodźmy!- powiedział chłopak w koszulce w paski. Kilka minut później siedziałaś już w ich czarnym aucie.
- Gdzie jedziemy? -spytałaś w połowie drogi.
- Ja proponuje abyśmy jechali do nas. Zamówimy pizze i oglądniemy coś fajnego- zaproponował Liam.
- No nie wiem. Sama w domu z pięcioma facetami?
- Przecież nic ci nie zrobimy- powiedział Harry, a po chwili uśmiechnął się tajemniczo i zaczął dziwnie poruszać brwiami.
- Przypomnijcie mi prosze... Jaki jest numer na policje?- spytałaś lekko zaniepokojona. Chłopcy tylko wybuchli śmiechem, a ty zdezorientowana dołączyłaś do nich.
- Jesteśmy!- oznajmił kierowca (Louis). Po chwili byliście już w środku wielkiej willi. Chłopcy ściągneli buty, położyli je pod lustrem i bluzy, które zawiesili na wieszaku. Szybko poszłaś w ich ślady.
- To jaka chcecie pizze?- spytał Niall czytajac nam oferte jednej z pizzerii.
- Moze dwie hawajskie, dwie z miesem i trzecia to moze... hmm.. z warzywami?- zaproponował lokowaty, a blondyn od razu przeczytał nam nazwy pizzy, które chciał zielonooki.
- To co oglądamy?- spytałaś patrząc na zespół.
- Może póki nie ma pizzy zagramy w butelke?- spytał Nialler zamawiając jedzienie.- Nie. To nie do pani...- powiedział przechodząc do innego pokoju.
- Jestem za!- wykrzyczał Harry i natychmiast pobiegł po butelke. Po kilku sekundach wrócił, trzymając w ręce małą butelkę od frugo.
- Ja też się zgadzam!- wrzasnął Zayn i usiadł na podłodze w salonie. Wszyscy szybko dołączyli do niego i siedzieliśmy teraz w kółku.
- Zaczynam!- krzyknął Niall siadając obok Ciebie. Popatrzyłaś się na mulata siedzącego na przeciwko Ciebie. Nie darzyłaś go wielką sympatią, ale podobał Ci się. Zmierzyłaś go wzrokiem po czym popatrzyłaś na jego twarz. Kilkudniowy zarost dodawał mu męskości, a starannie ułożone włosy idealnie komponowały sie z całym jego strojem. Chłopak gwałtownie odwrócił wzrok i siedzieliście tak wpatrzeni w siebie. Na dobrych kilka sekund zatraciłaś się w jego czekoladowych oczach. Szybko jedank się opamiętałaś i wróciłas na ziemie.
- Okej. [T.I], pytanie czy zadanie?- spytał blondyn.
- Zadanie- odpowiedziałaś bez chwili namysłu, jednak po kilku chwilach zdałaś sobie sprawe co powiedziałaś.
***
Wiem, że krótki i wiem, że mógłby być lepszy. Przepraszam, ale miałam tylko kilka dni, na to aby coś dodać. Teraz jade nad morze z rodzicami. Znowu nie będzie mnie dwa tygodnie, ale będe miała wiecej luzu niz na kolonii, wiec na pewno cos napisze. Postaram się dokonczyc 11 rozdział. Jak było na koloni (a było niesamowicie ♥) napisze Wam następnym razem. Teraz tylko dwa pytania. Podoba się? Mam pisać imaginy czy zostać przy opowiadaniu?
poniedziałek, 9 lipca 2012
rozdział 10 ♥
- Bella! Czy to ty zabralas mi pianke do golenia?!- spytal strasznie zdenerwowany. Noramlnie, jakby to byla sprawa zycia i smierci.
- Czlowieku, czy ty siebie slyszysz? Po co mi twoja pianka do golenia?!- odpowiedzialam i zeszlam na dol.
- Znalazlem tą twoja zgube!- schodzac na dol uslyszalam glos Liama. Zobaczylam jak chlopcy jedza sniadanie. Byli juz ubrani i ogarnieci. Mialam sie wrocic na gore aby tez sie doprowadzic do jakiegos przyzwoitego stanu, ale zaburczalo mi w brzuchu i najpierw postanowilam wszamac platki.
- Hej!- przywitalam sie i wyciagnelam miske z górnej szafki. Katem oka spojrzalam na Zayna. Caly czas patrzyl sie na mnie i przygryzal dolna warge.
- Siema!- odpowiedzial mi Lou. Nalalam sobie mleka i wsypalam duuuuuuzo platkow. Liama nie bylo w poblizu wiec postanowilam zjesc lyżką śniadanie. Usiadlam na krzesle i wypełniłam moje usta miodowymi kulkami. Nagle uslyszalam dzwonek do drzwi. Daddy direction i Nialler z hukiem zeszli po schodach. Nawet na mnie nie spojrzeli. Moze i dobrze bo moglam w spokoju dokonczyc moje płatki. Reszta chlopcow zerwala sie jak oparzona, a ja nie wiedzac o co chodzi, wiec spokojnie przeżuwałam śniadanie. W koncu po krotej bitwie, drzwi tajemniczemu gosciowi otworzyl Hazza.
- Czesc Justin!- uslyszalam.
- Hej! - powiedzial Jus Bieber i wszedl do srodka. Po tych slowach zaczelam sie krztusic. Kaszlalam i ze lzami w oczach klepalam sie w klatke piersiowa. Duszac sie pobieglam do gory. Kiedy pokonalam juz schody z glosnym hukiem wyrżnęłam na ziemie. Nie patrzac na chlopakow, dalej kaszląc, na czworaka doczolgalam sie do mojego pokoju. Próbujac sie jeszcze klepac w plecy weszlam do lazienki. Umylam zeby, rozczesalam wlosy i nalozylam lekki makijaż. Staralam sie wybrac tez jakies fajne ciuchy. Ubralam taki zestaw. Niesmialo zeszlam na dol. Nie patrzac na nich wzielam szklanke i nalalam sobie soku. Wzielam łyk. Nagle ktos od tylu klepnal mnie w ramie.
- Zyjesz?- spytal Jus. Tak mnie przestraszyl ze... znowu sie zakrztusilam.
- Ledwo...- wydukalam ze łzami w oczach. Chłopak zaczal mnie klepac w plecy. Slyszalam jak Niall sie ze mnie smieje.- To nie jest smieszne!- krzyknelam kaszląc. Po chwili jednak sama parsknelam smiechem. Nagle uslyszalam jak dzwoni mi telefon. Zabrzmialo "this is love". Szukajac fona zaczelam nieswiadomie spiewac. Kiedy go w koncu znalazlam szybko odebralam.
- Hej Bells!
- Hej Amy!
- Czekaj dołącze Charlie....
- Hej wam!- przywitala nas Lottie.
- Czesc Charlotte!- przywitalam ja.
- Wiesz, ze nie lubie jak tak do mnie mowisz!- oburzyla sie.
- Okej, okej. Co tam u ciebie?- zmieniła temat Amy.
- No spoko. Sorry, ale nie moge gadac. Mamy goscia...- spojrzalam na Justina, ktory caly czas sie na mnie patrzyl.
- Kogo?- spytala podekscytowana Amy.
- Nie moge powiedziec bo Charlie moze tego nie przezyc...
- Charlie? Jak tam? Żyjesz?
- Tracimy ją!- krzyknelam i po chwili razem z Amy wybuchnelysmy smiechem.
- No przeciez zyje!!- wykrzyczala szesnastolatka.
- To spoko- odpowiedziala jak gdyby nic blondynka.
- Heeey! Belieberko! Powiesz cos?
- Czy on... tam stoi kolo ciebie?
- Tak. Stoje- odpowiedzial jej Jus zabierajac mi telefon.
- Idioto! Teraz to ona nam juz calkiem zejdzie...- wykrzyczala rozbawiona i lekko zmartwiona Amy.
- Charlie? Jestes tam?- spytal Bieber, ponownie wyrywajac mi fona.
- Tak, jestem- wydukała jego najwierniejsza fanka.
- To moze juz konczmy... Niech nam Charlotte troche ochłonie. Zadzwonie jeszcze jutro, okej? Aha. Jeszcze cos. Justin, jak nam sie dziewczyna przez ciebie zawiesi to nie ręcze za siebie...- powiedziala Amy i sie rozlaczyla. Ja tez nacisnelam czerwona sluchawke.
- Widze ze twoja kumpela jest moja fanka...- zagadnal chlopak torując mi droge.
- Łał! Spostrzegawczy jestes!- odpowiedzialam przewracajac oczami. Odpychnelam go aby moc przejsc i usiadlam obok Zayna.- Tooo... W jakim celu do nas przyszles? A tak w ogole jestem Bella- powiedzialam lekko speszona, ze dopiero teraz mu sie przedstawilam.
- Przyjechalem bo mamy z Harrym, Niallem, Liamem...- przerwal aby nabrac oddech.- ... Louisem i Zaynem nagrac wspolna piosenke. A ja jestem Justin, miło mi- przedstawił sie. Chłopcy zaczeli omawiac szczegóły, takie jak o czym bedzie ten utwor oraz jak bedzie sie nazywal. Nie mieli pomyslu wiec zapronponowalam burze mozgow. Niall sie upieral aby piosenke nazwac "potatoes", zas inni rzucali nawet fajne tytuly, lecz po chwili zdawalismy sobie sprawe, ze juz sa takie piosenki. Skoro wszyscy rzucali swoje pomysly to ja tez wypalilam: "boom". Chlopcom tak sie to spodobalo, ze postanowili wlasnie tak nazwac swoja piosenke. Bylam zaskoczona, ze wybrali akurat taki tytul ale nie protestowalam. Rozmawialismy i wyglupialismy sie kilka godzin. Zachcialo mi sie jesc, wiec poszlam do kuchni po jakies ciastka. Kiedy wyciagalam je z szafki, uslyszalam jak ktos szepcze mi do ucha.
- Napisz- tym kims byl Justin. Po tych slowach polozyl kartke z ciagiem cyfr na blacie. Potem oznajmil chlopcom, ze juz sie musi zbierac. Pozegnal sie z nimi i ze mna, wsiadl do swojego wypasionego auta i odjechal.
- Nie moge w to uwierzyc- powiedzial Nialler. Wygladalo jakby byl w 7 niebie.
- Jestes belieberka?- spytalam zaskoczona ale opuero po chwili skapnelam sie co powiedzialam. Chlopcy wybuchli smiechem, a blondyn strzelil focha.
- Ide spac- oznajmil nam.
- No wes sie nie obrazaj!- powiedzialam i przytulilam go od tylu.
- Nie no. Mi na serio chce sie spać- odpowiedzial z usmiechem i udal sie na gore.
- Ja tez chyba juz pojde spac- jeknelam ziewajac. Wstalam z kanapy i pognalam za Niallem.
- Dobranoc- szepnal do mnie, a ja odpowiedzialam cieplym usmiechem. Zamknelam drzwi i sciagnelam ubrania. Narzucilam na siebie za duza koszulke, ktora robila za pizame. Nagle uslyszalam dzwiek mojego telefonu. Dostalam esa. "Co powiesz na kino, jutro? Jus". Szybko wystukalam: "Skad masz moj numer? :o". Odpowiedz dostalam niemal natychmiast: "Wiesz... Chcieć znaczy móc :)". Napisalam: "Aha ;d. Ok. Kino moze byc". Po chwili dostalam sms z odpowiedzia: "Przyjade po ciebie o 14". Odpisalam: "Spoko. Zasypiam. Dobranoc". Zablokowalam telefon i polozylam glowe na poduszce. Momentalnie zasnelam.
*Nastepnego dnia*
Obudzila mnie zabawa moimi włosami.
- Eeeeej- powiedzialam zaspana.
- Przepraszam. Nie chcialem cie obudzic- odpowiedzial czule Zayn. Ten glos poznalabym wszedzie.
- Tobie pozwalam- wyszeptalam usmiechnieta.- Gdzie chlopcy?
- Pojechali na zakupy. Niall znowu umieral z glodu...- oznajmil mi i zasmial sie cicho.- Co chcesz na sniadanie?
- A co masz?- odpowiedzialam pytaniem
- Zostalo jeszcze kilka jajek... Zrobie nam jajecznice- wykrzyczal uradowany swoim pomyslem.
- Omomomom. To ja sie ide tylko ogarnac bo wygladam strasznie, a potem ci pomoge.
- Wygladasz pieknie- szepnal mi czule do ucha.
- Ja tam swoje wiem.- powiedzialam stanowczo. Zayn tylko z niedowierzeniem pokrecil glowa i zszedl na dol. Ja natomiast poszlam do lazienki. Umylam zeby i buzie. Nalozylam lekki podklad. Rozczesalam wlosy i nie przebierajac sie żwawo zeszlam na dol.
- Gotowe- powiadomil mnie mulat i zalozyl mi spora porcje jajecznicy. Podziekowalam i zaczelam jesc.
- Pycha!- krzyknelam. Chlopak sie tylko usmiechanal i zaczal tez pałaszować swoje sniadanie. Po dziesieciu minutach talerze byly puste.
- To ja w zamian pozmywam.- powiedzialam, wzielam naczynia i wsadzilam do zlewu. Umylam je dokladnie, wytarlam i odstawilam na swoje miejsce.- Przez ciebie znowu przytyje- burknęłam oburzona, wycierajac rece w ścierke. Pomasowalam swoj za duzy brzuch i poczulam oddech Malika przy uchu. Zaczal calowac mnie po szyi. Usmiechalam sie tylko bo bylo to calkiem przyjemne. Nastepne zaczal muskac swoimi ustami moje ramiona, rece. Ja za to sie odwrocilam i pocalowalam go namietnie w usta. Odwzajemnil pocalunek. Powoli i czule. Zlapal reka moje udo, a mi sie zapalila czerwona lapka. Oderwalam sie niechetnie od niego.
- Ide sie ubrac- oznajmilam i szybko pobieglam na gore.
*Oczami Zayna*
Patrzylem jak Bella wchodzi po schodach. Nie widzialem potrzeby aby sie przebierala. Nagle uslyszalem dzwonek do drzwi. Nacisnalem klamke i ujrzalem Justina.
- Hej!- przywital sie.
- Yyy... Czesc. Wchodz.- powiedzialem zamykajac drzwi. Zerkajac na Biebera, ktory juz zdazyl usiasc na kanapie, wszedlem na gore. Zapukalem do pokoju Belli. Uslyszalem glosne "prosze".
- Ej, co tu robi Bieber?- spytalem ja.
- Juz ta godzina?! Aaaaaaaa- wrzasnela i szybko zaczela ubierac TO. Nie wzięła jednak z czapki i plecaka.- Ide z nim do kina.
- Musisz?- powiedzialem blagalnym glosem.
- To juz nawet nie moge isc do kina?
- Mozesz ale... Ja widze jak ten pajac sie na ciebie patrzy... Zazdrosny jestem!- wypaliłem. Ann tylko sie zarumieniła i slodko usmiechnela.
- Bede wieczorem- szepnela mi do ucha i dała slodkiego buziaka.
*Oczami Belli*
Widac ze Zayn chcial jeszcze kilka całusow. Jak kocha to poczeka!
- Mozemy isc- oznajmilam do Justina, ktory na moj widok odruchowo wstal z sofy.
- A nie przywitasz sie?- spytal z bananem na twarzy. Przytulilam go.- Tak lepiej. Slicznie wygladasz- szepnal i udal sie w strone drzwi. Zauwazylam Zayn'a, ktory schodzil po schodach. Byl troche wkurzony. Ruszajac ustami, bez glosu powiedzial: "No! Jimmy protested!". Usmiechnelam sie tylko i, gdy Jus nie widzial poslalam mu buziaka. Po kilku minutach byliśmy w drodze do kina. Kiedy dojechalismy okazało się, że kino jest zamknięte z powodu remontu.
- Przepraszam... Ja na serio nie wiedziałam!- zaczął się tłumaczyć.
- Daj spokój- powiedziałam rozbawiona zakłopotaniem Justina.
- To może pojedziemy do mnie? Mam nawet sporą kolekcje filmów.
- Spoko- zgodziłam się bez wahania. Nagle poczułam krople deszczu na moim nosie.
- Zbierajmy się już.- oznajmił wycierając mój nos. Niebo się zachmurzyło i zaczęło padać. Zagrzmiało i błysnęło. Szybkim krokiem doszliśmy do auta. Bieber zapalił silnik. Włączył radio. Zabrzmiało "wide awake".
***
Cześć! Jak widzcie znowu dodałam next po tygodniu, chociaż już dzień po dodaniu rozdziału 9 miałam połowę 10 ._. Przepraszam! Nie będę wam obiecywać, że napisze szybciej... Po prostu zabiore się do pisania.
Dziękuje 21 ♥
Jest już ponad 2.000 wejść! W podziękowaniu postanowiłam dodawać też na bloga imaginy. Nie wiem co z tego wyjdzie... Pożyjemy, zobaczymy.
Mam jeszcze do Was sprawe. Chciałabym zmienić nazwe bloga. Żeby zamiast "family-1D" było coś innego. Co o tym sądzicie? Jeśli macie jakieś fajne pomysły, proszę piszcie w komentarzach ♥
Jeszcze mam drugą sprawę. Wiecie jak dodaje się posty do tej zakładki "imaginy"? Kiedy chciałam opublikować jakiś to wyświetlał mi się tam gdzie piszę rozdziały. Jeśli wiecie to też piszcie w komentarzach. Liczę na Waszą pomoc ♥
niedziela, 1 lipca 2012
rozdział 9 ♥
Spojrzalam na okno. Krople deszczu leniwie splywaly po szybie. Nie spalam juz od jakis kilkudziesiesciu minut. Chcialam wstac i cos porobic, lecz Zayn mocno obemywal mnie rekoma. Jakby wiedzial, ze mu zaraz uciekne. I chyba mial racje bo juz kilka razy probowalam sie wyrwac z jego uscisku. Bezskutecznie. Ale chyba podobalo mi sie to. Odwrocilam glowe i popatrzylam na mulata. Wygladal tak slodko jak spal! Nie chcialam go obudzic, wiec lezalam bezruchu patrzac sie co chwile to na niego, to na szybe. Deszcz padal chyba cala noc. Bylo prawie ciemno w pokoju mimo ze okna wcale nie byly zasloniete. Slonce widocznie nie mialo zamiaru dzisiaj wyjrzec. Kiedy poczulam, ze uscisk Zayna troche sie poluzowal ostroznie wstalam z lozka. Znowu zakrecilo mi sie w glowie. Wzielam bluze, bo jakos tak zimno sie zrobilo i zeszlam na dol. Tam tez bylo ciemno. Nie chcialam zapalac swiatla. Usiadlam na kanapie, okrylam sie kocem i wzielam laptop ze stolu. Wlaczylam go. Zmrurzylam oczy poniewaz od lapka bilo mocnym swiatlem. Zalogowalam sie na fejsa i twittera. Dopiero po pewnym czasie sprawdzilam godzine. Bylo po 8. Za niecaly tydzien zaczynaly sie wakacje. Ja juz je od dawna mialam bo uznalam ze na razie nie oplaca sie chodzic na lekcje. Chlopcy widocznie zapomnieli o chodzeniu do szkoly ale wiedzialam ze od wrzesnia mi nie popuszcza. Sprawdzilam facebooka. Jak zwykle nic ciekawego. Kilka zaproszen do znajomych i z dziesiec bezsensowych powiadomien. Wylogowalam sie i zajrzalam na twittera. Tam jak zwykle wiele sie dzialo. Tweetnelam: "Wreszcie deszcz ♥" i weszlam na mentionsy. Mialam je zawsze zawalone spamem. Przeczytalam kilka tweetow i odpisalam ludziom. Wiekszosc z nich odpowiadala na moje codzienne tweety a inni tak jak zwykle pisali ta samo. Zazwyczaj wiadomosci brzmialy: "Love you!", "Follow me?" albo "much love from...". Wiele osob wlasnie przesylalo mi takie pozdrowienia z swojego kraju. Wiekszosc bylo z Polski. Zauwazylam ze kilka osob do mnie napisalo. Przeczytalam tweeta; "Tez uwielbiam deszcz! W Polsce tez pada :) Zrobisz kiedys twitcama? #PolskaCieKocha ". Szybko wystukalam; "Zastanowie sie nad tc :) Tyle osob do mnie pisze, wlasnie z Polski ;o. Musi to byc fajny kraj!". Odpowiedz dostalam niemal natychmiast; "Bo to jest fajny kraj (; Wpadaj do nas :) #KochamyCie". Odpowiedzialam; "Hahah. Ja tez Was kocham ;')". Po chwili wyslalam tweeta; "Poland... This is awesome country!!!". Nie chcialo mi sie juz odpowiadac na tweety wiec weszlam na mentionsy i tylko pofollowalam kilkanascie osob. Sprawdzialam moj profil. Przydaloby sie zmienic av... Nagle przezylam lekki szok. Czy to mozliwe ze od czasu kiedy Harry napisal do mnie, gdy bylam w samolocie, przybylo mi 15tys followersow?! Najwyrazniej tak. Wczesniej udalo mi sie zachowac w tajemnicy, ze to jest moje konto... A teraz wszyscy wiedza ze to jest twitter "siostry Hazzy z Łan Direkszyn". Po chwili zauwazylam, ze Niall zatweetowal; "Nie moge juz spac :c". Szybko odpowiedzialam; "To chodz do mnie na dol ;)".
- Moge sie dosiasc?- spytal blondyn.
- Jasne- odpowiedzialam i poklepalam miejsce obok mnie. Zlapalam sie za glowe bo poczulam mocny bol.
- Co porabiasz?- zagadnal Niall.
- Sprawdzam twittera...- powiedzialam i szybko sie wylogowalam. Po chwili wylaczylam laptopa.
- Ty wiesz, ze w nocy byla burza?!- krzyknal niebieskooki.
- Ciszej! Bo kogos obudzisz!- wymyslilam. Domyslilam sie ze chyba Nialler nic nie wiedzial o moim wczorajszym wybryku. Inni pewnie tez nie wiedzieli. I niech tak zostanie. Postanowilam nie dac po sobie poznac ze boli mi glowa i ogolnie ze jest mi nie dobrze.
- Oo...- szepnal blondynek. Odwrocilam glowe i zauwazylam ze probuje on wlaczyc swiatlo.
- No to chyba nie mamy pradu- oznajmilam lekko rozbawiona.
- I do tego jest ciemno... No niezle!- usmiechnal sie.
- To moze... pobawimy sie w chowanego?- spytalam poruszajac brwiami.
- Ale ze tak... sami?- odpowiedzial lekko przestraszony.
- No a czemu nie? Boisz sie? Buuuuuuuuuu!- zaczelam udawac ducha.
- Przestan!- wykrzyczal naprawde zdenerwowany.
- Hehe. Spokojnie! Okej. Ty szukasz. Licz do 20.- oznajmilam i szybko ale cicho udalam sie na gore. Skrecilam w lewo i doszlam do pokoju Lou. Nacisnelam powoli klamke, uchylilam drzwi i ujrzalam Louisa okrytego koldra. Podeszlam do lozka i powoli wsunelam sie pod koldre obok Lou. Staralam sie ostroznie poruszac tak aby nie obudzic marchewy. Naciagnelam koldre pod sam nos. Kiedy uslyszalam kroki odruchowo zakrylam sie cala i wyprostowalam, tak aby nie bylo widac, ze leze pod koldra.
- Bellla! Ja wiem, ze tu jestes!- szepnal Niall a ja zagryzlam warge aby nie wybuchnac smiechem.
- Aaaaaaaaaaaa!- glosno zapiszczalam, kiedy blondyn zerwal koldre ze mnie i z pasiastego. Myslalam ze nornalnie na zawal zejde.
- Tu cie mam!- krzyknal Niall i zaczal mnie laskotac.
- Ej! Co wy... No ale ze w moim lozku?!- lekko oburzyl sie Lou, gdy zauwazyl, ze Horan lezy na mnie.
- Hahahahahah. Przestan!- krzyczalam nie mogac przestac sie smiac.
- Okej... Kanapka!!- wrzasnal Louis i wskoczyl na Niallera. Ja tylko jeknelam bo nie moglam oddychac.
- Stoooop!- wydukalam resztkami sily.- Nie moge... nabrac... tlenu!!- powiedzialam probujac sie wydostac.- Dusze sie!- jeknelam i przechylilam sie gwaltownie w bok z nadzieja, ze to cos da i, ze ktorys z nich ze mnie spadnie. Zaczelam sie rzucac na boki jakby mnie prad kopnal. Wygladalo to conajmniej idiotycznie.
- Ej... co wam sie stalo?!- wykrzyczal zaspany Harry.
- Ahahahahaaah. Pomocy!- krzyknelam i po chwili poczulam jak lokowaty lapie mnie za reke i mocno ciagnie. Nie spodziewalam sie ze byl on tak silny. Po chwili lezalam na lozku a chlopcy obok mnie.
- Chyba cos mi sie nalezy za ta pomoc...- stwierdzil Hazza ziewajac. Nie wiedzialam o co mu chodzi dopoki nie nastawil polika.
- A moge jakos inaczej odpracowac?- spytalam zniesmaczona.
- Niech pomysle... Nieee!!- odpowiedzial przysuwajac sie i wystawiajac policzek.
- Eeeeeee...- zajeczalam i glosno cmoknelm go w wyznaczone miejsce.- Moze byc?
- O tak!- odpowiedziala zadowolony.
- Ja tez chce buziaka!- wykrzyknal Lou
- I ja tez!- dolaczyl sie Nialler.
- A za co?!- oburzylam sie.
- Za to ze jestesmy- odpowiedzial Louis i uroczo sie wyszczerzyl.
- Gorzej wam?- spytalam rozbawiona i udalam sie na dol. Spojrzalam przez okno. Przestalo padac ale i tak byly dalej ciemne chmury. Podeszlam do lampy i kliknelam guzik aby sie wlaczyla. Bezskutecznie.
- Chloooopcyyyyy!!- zawolalam ich. Po chwili uslyszalam ze zbiegaja po schodach.- Dalej nie ma pradu- skrzywilam sie.
- Trudno- wruszyl ramionami blondyn i skierowal sie w strone lodowki.- Aaaaaaaaaaaa! Jezu Chryste, Boze Swiety...-wykrzyczal lapiac sie za serce.
- Co? Zaloze sie, ze jest nie ma juz nic do jedzenia- oznajmil Hazza.
- A ciasto, ktore wczoraj zrobilam z Cher?- spytalam.
- No bo wiesz... Glodny bylem... A pozatym nie bylo go duzo...- powiedzial niebieskooki.
- No to trza isc na zakupy- oznajmil nam Zayn.
- Ooo! Wstal nasz spioch- krzyknal Horan rzucajac sie na mulata z usciskami.
- Eeej! Spokojnie!- powiedzial Malik przytulajac, a potem delikatnie odklejajac od siebie blondyna.- Bella, pojedziesz ze mna do sklepu?
- Spoko!- odpowiedzialam nie dajac po sobie poznac, ze sie rumienie.- Czekaj, tylko sie ubiore.- oznjamilam i szybko pobieglam na gore. Teraz to juz na 100% jestem pewna, ze chlopcy nic nie wiedza o imprezie ani o tym, ze spalam w jednym lozku z Zaynem. Otworzylam szafe. Chcialam wybrac jakis fajny zestaw, lecz niestety bylo z ciemno i slabo widzialam. Wzielam karmelowa bluze, czarne rurki i brazowe conversy. Wlosyjeszcze raz przeczesalam i wzielam tabletke na bol glowy. No niestety, dalej mnie boli leb. Ale wytrzymuje. Wole to niz kazania brata!
- Gotowa?- spytal Zayn.
- Yhym- odpowiedzialam wychodzac na zewnatrz.
- Co mi tak rano zwialas?- powiedzial usmiechniety, otwierajac mi drzwi od auta.
- Po prostu nie moglam spac- wydukalam wchodzac do samochodu.- A ty... nie mowiles im o tym, prawda?
- Jak widzisz nie... A mam mowic?- spytal odpalajac silnik.
- Domysl sie...- powiedzialam tajemniczo, a on raczej skumal bo nc nie mowiac wlaczyl radio i skupil sie na drodze. W glosnikach zabrzmialo "friends". Utwor ten znalam na pamiec. Niekontrolowanie, zaczelam spiewac. Przyznam, ze dosc czesto tak mam i nie moge przestac. Po prostu, gdy znam jakas piosenke na pamiec, to nie moge jej nie zaspiewac. Po skonczeniu hitu Aury Dione, gosciu w radiu poinformowal nas, ze jest 12;26. Dopiero wtedy przypomnialam sobie o Zaynie, ktory siedzial obok. Spojrzalam na niego speszona i zauwazylam, ze ubral ciemne Ray-Bany i granatowa czapke. Domyslilam sie, ze pewnie mu chodzi o fotoreporterow wiec szybko narzucilam kaptur na glowe. Nie chcialam aby w necie od razu pojawily sie roznego rodzaju ploty.
- Jestesmy na miejscu- powiadomil mnie mulat. Wyjrzalam przez okno i zauwazylam, ze dalej nie pada. Po chwili Zayn, jak przystalo na dzentelmena otworzyl mi drzwi od auta i podal mi reke. Usmiechnelam sie tylko i z jego pomoca wysiadlam z auta. Malik zablokowal samochod i ruszyl w strone hipermarketu.
- Idziesz?- spytal i wyrwal mnie z zamyslenia.
- Tak- odpowiedzialam bez zastanowienia i podbieglam do niego. Szlismy rowno. Krok w krok, dopoki nie doszlismy na miejsce. Zayn wsadzil monete do koszyka i po chwili pchal juz wozek przed siebie.
- Moge ja?- spytalam i bez czekania na odpowiedz przejelam od niego koszyk. Jezdzilam nim po calym sklepie.
- Teraz moja kolej- powiedzial mulat z bananem na twarzy i przejal ode mnie pojazd. Ja szlam przed siebie a on smigal jak male dziecko po spozywczym. Przez dosc krotka chwile zamiast szukac czegos do jedzenia lub po prostu biegnac za chlopakiem zamyslilam sie. Czy ja naprawde dobrze robie? Ze daje sie tak troszczyc Zaynowi o mnie? Pozatym to calkiem zepsulam moj "plan"... Przez ten rok obiecalam sobie, ze nie odpuszcze bratu. Ze teraz on poczuje jak to jest byc ignorowanym. A moze powinnam dac mu szanse? Przeciez moze go kiedys zabraknac i nie wybacze sobie tego ze nie cieszylam sie kazda chwila z nim spedzona... Tak naprawde to juz calkiem nie wiedzialam co robic.
Z zamyslenia wyrwal mnie Malik. Objal mnie w pasie, podniosl do gory i obkrecil wokol wlasnej osi.
- O czym tak rozmyslasz?- spytal stawiajac mnie na ziemi.
- Ooo! Jaki fajny majonez!- powiedzialam wkladajac go do wozka i pognalam przed siebie. Wzielam dwa duze chleby i kilkanascie bulek. Nie przejmowalam sie zbytnio iloscia bo moglabym sie zalozyc ze jeszcze dzis to chlopcy wszamaja. Zayn caly czas uwaznie mnie obserwowal. Od czasu do czasu usmiechal sie i bez slowa wkladal do koszka nowe rzeczy. Po godzine mielismy juz wszystko i wreszcie moglismy isc do kasy. Kiedy babka powiedziala cene mi az szczeka opadla. Jak oni takie zakupy codziennie robia to musza miec naprawde kupe forsy! Pozatym mialam troche wyrzuty sumienia, ze Zayn placi za jedzenie ktore ja tez przeciez bede konsumowac. Nie odzywajac sie pakowalam wszystko do siatek.
- No to chyba mamy wszysto- zagadnelam i nim sie obejrzalam bylismy juz przy drzwiach wyjsciowych. Kiedy tylko wyszlismy na zewnatrz, zaczelo padac. Szybkim krokiem doszlismy do auta. Chlopak otworzyl bagaznik. Byl on tak duzy, ze wkladajac do niego siatki odruchowo weszlam do srodka. Kiedy juz zakupy byly na swoim miejscu zaczelam sie cofac w celu wydostania sie z bagaznika. Gdy juz wyszlam z niego odworcilam sie. Stanelam twarza w twarz z Zaynem. Czulam jego oddech i jego slodkie perfumy, ktore tak uwielbiam. Zayn patrzac mi gleboko w oczy powoli przysunal sie jeszcze blizej jakby chcial sie upewnic czy tego chce. Ja tylko stalam i patrzylam na niego. Nasz usta dzielily milimetry. Dosunal sie jeszcze blizj, a ja gwaltownie odwrocilam glowe i wyrwalam sie z jego objecia.
- Ja... Przepraszam...- wydukal patrzac na mnie, gdy wsiadalam do samochodu. Po paru sekundach on tez wsiadl do auta. Wlaczyl silnik. Jechalismy tak kilkanascie minut w zupelnej ciszy. Nawet nie mialam ochoty wlaczyc radia, ktore tak lubilam.
- No wreszcie, jestescie!- zawolal oburzony Niall. Szybko podbiegl do mnie i wzial zakupy. Natymiast zaczal je rozpakowywac. Zbedna siatke polozyl na stole, a sam obladowany usiadl na kanapie i zaczal otwierac czekolade.
- Co robiliscie jak nas nie bylo?- spytalam z zaciekawieniem. Czekajac na odpowiedz usiadlam obok blondyna i ulamalam sobie kawalek czekolady.
- A nudzilismy sie... Bez ciebie to zawsze tak nudno- odpowiedzial Lou.
- Milo mi- powiedzialam posylajac pasiastemu buziaka.
- Porobimy cos?- spytal Hazza.
- Mozemy w cos zagrac- zaproponowal Liam.
- No spoko- zgodzilam sie. Po tych slowach chlopcy zaczeli toczyc wojne, ktory z nich ma grac jako pierwszy. Poniewaz byly tylko trzy konsole mielismy klopot.
- To moze tak- zaczelam.- Ja robie marynarzyka z marchewa, Liam z naszym żarłokiem, a Harry z Zaynem, okej?
- Okej!- wykrzykneli wszyscy chorem.
- Kto wygral?- krzyknelam po kilku minutach.
- Ja, Louis i Hazza- odpowiedzial dumny Nialler.
- No to wy zaczynajcie- powiedzialam i juz po chwili wygrani rzucili sie na konsole, a ja, Zayn i Liam spokojnie rozsiadlismy sie na sofie. Po dobrych dwoch godzinach przyszedl czas na nas. Nim sie obejrzylismy bylo juz po 18. Rzucilam abysmy sie pobawili w chowanego. Wszyscy byli za. Najpierw szukal Harry. Bawilismy sie na zaklepywanki. Tylko Lou udalo sie zaklepac. Potem szukał Niall. Przyszła tez w koncu pora na mnie. Ogolnie bylo smiechowo bo na przyklad Nialler zaczal piszczec jak dziewczyna kiedy zaczela sie burza. Strasznie grzmialo! Musielismy go uspokajac. Liam nawet zaczal mu spiewac. Blondyn po tej 'kołysance'... zasnął. Chlopcy zaniesli go na gore, a potem udali sie do swoich pokoi. Ja tez udalam sie na gore. Przebralam sie w pizame. Skladala sie ona z bluzki z krowa i spodniami w bialo-czarne łaty. Przylozylam glowe do poduszki i zamknelam oczy. Co chwile przewracalam sie to na plecy, to na brzuch. Nie moglam zasnac. Otworzylam paczadla i cicho zeszlam na dol. Moglabym powiedziec, ze szlam z dusza na ramieniu bo jakos tak boje sie ciemnosci. Nagle potknelam sie o wlasne nogi. Gdyby nie kochana sciana to zjechalabym na tyłku po schodach. Uratowana otworzylam lodowke i wyjelam z niej mleko. Wzielam kilka łykow i uslyszalam kroki. Juz chcialam wziasc jakis garnek do obrony ale spostrzeglam, ze po schodach schodzil Zayn.
- Tez nie mozesz spac?- spytal.
- Yhym- odpowiedzialam biorac lyk mleka.
- Ja... Na serio cie przepraszam za ta sytuacje na parkingu... Nie powinie...- Malik juz mial konczyc zdanie, kiedy przerwalam mu i wpiłam się w jego usta.
- Sluchaj, to ja przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyles... Nie bylam tez pewna czy tego chce... Ale jednego jestem pewna. Kocham cie- szepnęłam przerywajac całusa.
- Ja ciebie też mała- odpowiedzial i zaczął mnie namiętnie całować. Czułam jak podczas pocałunku się uśmiecha. Gładził rekoma moje plecy. Ciarki przeszły mnie po całym ciele. Ja natomiast wplotłam palce w jego włosy. Chcialam aby ta chwila trwała, lecz całowaliśmy sie tak łapczywie, ze az zabrakło nam tchu.
- Idziemy spac?- spytałam niechetnie odklejajac sie od niego. Balam sie ze kogos obudzimy.
- Jasne- odpowiedzial. Dał mi jeszcze na koniec soczystego buziaka i mocno mnie przytulił.
- Chodź- szepnęłam łapiąc go za ręke. Splotlismy ze soba nasze palce i wpatrzeni w siebie weszliśmy po schodach na góre.
***
HeiA! Rozdział 9 wyszedł mi znacznie dłuzszy niz planowalam. To chyba dobrze, nie? (: Wreszcie mamy wakacje! Trzynastego wyjezdzam na kolonie ale postaram sie jeszcze cos dodac przed wyjazden.
Dziekuje mojej kochanej osiemmastce oberwujacych ♥
Dziekuje tez za az tyle wejsc ♥
Rozwalacie system z tymi zajebiaszczymi komentarzamy ; D
Licze na jeszcze wiecej ; *
Ps; piszcie do mnie na gg; 41639881 ; )