Strony

niedziela, 6 stycznia 2013

#5 imagin "christmas love"

IMAGIN DLA @VictoriaJedynak ♥
                                                                     ~*~
włącz ~ pink "try"

Nadszedł czas świąt. Nigdy nie lubiłam tego okresu. W domu dziecka to już nie było to samo.
Pamiętam, że zawsze na wigilie całą rodziną śpiewaliśmy kolędy, objadaliśmy się różnymi pysznościami przygotowanymi przez babcie, sprawialiśmy sobie drobne podarunki i przede wszystkim byliśmy razem. Tęsknie za tamtymi czasami. Tęsknie za żartami dziadka. Tęsknie za tymi zapachami w kuchni. Tęsknie za wspólnym śpiewaniem. Tęsknie za rodziną, której już nie mam..
To było dokładnie 8 lat temu. Jechałam właśnie z rodzicami samochodem. Pruszący śnieg i śliska droga nie przeszkadzały tacie w prowadzeniu samochodu. Cisze zagłuszało tylko piosenka "last christmas" lecąca w radiu. Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie w co się będę bawić z kuzynkami gdy dojedziemy do babci. Nagle usłyszałam głośny krzyk mamy. Mówiła coś do taty, który manewrował autem. Wpadliśmy w poślizg. Dalej pamiętam już tylko ten głośny huk w chwili gdy samochód uderzył w drzewo..
Szybko otarłam łze która spływała po moim policzku i leniwie podciągnęłam nogi pod brode.
Tylko ja przeżyłam ten wypadek. Mama i tata nie mieli tyle szczęścia. Kiedy w końcu wyszłam ze szpitala babcia wzięła mnie do siebie. Niestety już wtedy była ciężko chora. Pare miesięcy od śmierci rodziców zmarła na raka. Zostałam pod opieką dziadka. Dopiero co otrząsnęłam sie, a teraz jeszcze śmierć babci. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Dziadek już też nie wytrzymywał. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem bo jego emerytura dziadka nie była zbyt wielka. Mi to nie przeszkadzało, ważne, że miałam rodzine. Pewnego dnia jakieś panie brutalnie zabrały mnie od dziadka tłumacząc, że nie ma on środków na wychowanie dziecka. I tak znalazłam się tu. Odtąd mieszkam w małym pokoju na poddaszu z moją małą sublokatorką.
*następnego dnia*
- Wstawaj! Wstawaj!- krzyczała nad moją głową już od ponad minuty Melania.
- Jeszcze pięć minut- jęknęłam i szczelnie opatuliłam się kołdrą.
- Dzisiaj, dzisiaj, już dzisiaj są święta!- wrzasnęła podekscytowana.
- No i co!?- warknęłam i narzuciłam na głowe poduszke.
- To, że po śniadaniu przyjeżdżają rodziny zastępcze. Wezmą nas do domu i będziemy mieć prawdziwe święta!- wyszczerzyła się podniecona. Ach, no faktycznie! Zapomniałam, że od tamtego roku dyrektorka zaproponowała, że dzieci wyśle na czas świąt do rodzin zastępczych aby mogły spędzić ten okres w 'normalnej' rodzinie. Wszystkie nauczycielki zgodziły się bez wahania. Wolały wigilie spędzić w domu w gronie najbliższych niż z osieroconymi bahorami.
- Już wstaje- powiedziałam, a sześciolatka z hukiem zbiegła na dół. Kiedy byłam już sama w pomieszczeniu zaczelam sie zastanawiac do kogo mnie dzisiaj przydzielą. W tamtym roku było to młode, bezdzietne małzenstwo. Mieli moze po 30 lat. Byli bardzo mili, lecz dla mnie ta cala atmosfera byla sztuczna i w ogole nie czulam tej 'magii' swiat.
- Pośpiesz się- pogoniła mnie opiekunka. Wystawiłam jej język po czym ubrałam mój ulubiony, czerwony sweter i ciemne rurki.
Po śniadaniu zaczęli przyjezdzac ludzie, by zabrac do siebie wybrane dziecko. Znudzona usiadłam na fotelu i czekałam na moją kolej. Po godzinie wszystkie maluchy były już pewnie w drodze do swojego 'domu'. Zostałam tylko ja. Jedyna siedemnastolatka. Taki felerny egzemplarz.
- Prosze pani, moge iść do siebie?- spytałam zażenowana. Teraz święta spędze tu, w przytułku z panią dyrektor, która już od lat wigilie spędza w pracy.
- Wiesz.. Nie przejmuj się, pewnie za rok ktoś do ciebie przyjedzie- odpowiedziała próbując mnie pocieszyć. To chyba jakiś żart. A zresztą.. Przynajmniej będę miała cały pokój dla siebie.
Szybko pobiegłam na góre. Rzuciłam się na łóżko i patrząc w sufit próbowałam zahamować łzy. Zaczęłam wyliczyć sobie pozytywy tego, że święta spędze sama w czterech ścianach, ale po paru minutach intensywnej pracy mojego mózgu, nic nie przyszło mi do głowy. No może, to że teraz całe 'królestwo' mam dla siebie. O tak. To zdecydowanie moge zaliczyć zalet.
- [T.I], ktoś do ciebie- szepnęła pani Samantha opierając się o framuge.
- Do mnie?- spytałam z niedowierzeniem.
- Choć- odparła i zniknęła z mojego pola widzenia. Zdezorientowana szybko udałam się do łazienki by sprawdzić w jakim jestem stanie. Przeczesując włosy palcami zeszłam na dół. Moim oczom ukazała się piątka facetów.
- Cześć, mam na imie Harry- przedstawił się chłopak z burzą włosów. Ma ich chyba więcej ode mnie.
- Miło mi, jestem [T.I]- odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ja to Louis. Po mojej prawej Liam, Zayn, a na końcu Niall- oznajmił brunet w czerwonej czapce.
- Przepraszamy za spóźnienie- odparł blondyn i uśmiechnął się nieśmiało.
- To z nimi spędzisz święta- oznajmiła nauczycielka z przyklejonym uśmiechem.- Spakowana?
- Yyy prawie- odpowiedziałam i biegiem rzuciłam się do szafy. Po pięciu minutach chyba byłam gotowa. Harry wziął ode mnie torbe i poszedł w strone dużego, czarnego vana. Zawstydzona spojrzałam w strone Nialla. Ten kątem oka w spoglądał w moją strone i uśmiechał się do siebie. Spaliłam buraka i wlepiłam wzrok w moje buty. Nawet z nim nie rozmawiałam, a już zawrócił mi w głowie. Jego niebieskie oczy, czarujący uśmiech, nonszalancki styl.. Ah, [T.I] otrząśnij się! Pewnie taki chłopak jak Niall ma dziewczyne! Zamyślona, nie zauważyłam nawet jak doszliśmy do samochodu. Blondyn szybko mnie wyminął i otworzył drzwi od auta.
- Dziękuje- odpowiedziałam siadając po między brunetem w czerwonej czapce, a mulatem z blond pasmem na włosach.
- Wiesz.. Może byś nam opowiedziała coś o sobie?- odparł Niall i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Nic nie przychodziło mi do głowy bo niezbyt lubie mówić o sobie. Powiedziałam pare zdań o tym co lubie i o muzyce jakiej słucham po czym wlepiłam wzrok w szybe.
- Moge was o coś spytać? Dlaczego zdecydowaliście się wziąść kogoś z domu dziecka do siebie na święta?- zaczęłam bawić się włosami.
- Chcieliśmy aby dzięki nam ta osoba miała niezapomniane święta. Poztym w tym roku nie jedziemy do rodzin i przydałoby sie nam towarzystwo- oznajmił brunet prowadzący auto, a ja uśmiechnęłam się.
Po niespełna godzinie zasedliśmy do stołu. Przez cały czas Niall się na mnie patrzył. Na początku myślałam, że mam coś na twarzy, lecz po późniejszym rozeznaniu się, stwierdziłam że nie to nie w tym rzecz. Próbowałam jesc z myslą, ze jestem dokładnie ilustrowana przez niezwykle przystojnego blondyna, lecz nie bardzo mi to wychodziło. Cały czas szczerzyłam sie do niego i co chwile poprawiałam włosy lub nerwowo ściskałam serwetke. Czułam sie po prostu niezręcznie, lecz nie powiem; schlebiało mi to. Przy wieczerzy wszyscy się świetnie bawili. Było dość głośno bo co chwile ktoś wybuchał śmiechem. Ja raczej siedziałam cicho i nie odzywałam się nie pytana. Za pięć dni stąd wyjeżdżam, a na jakiś romantyczny gest ze strony Nialla pewnie nie mam co liczyć.
- Czas na prezenty!- zawołała Eleanor, dziewczyna Louisa.
- Napierw niech [T.I] rozpakuje swój prezent- odparł podekscytowany Harry.
- Ja? Ale że jak?- zdziwiłam się, a Perrie podała mi na kolana średniej wielkości pakunek.
- No, otwórz- szepnęła blondynka, a ja posłusznie wykonałam polecenie.- Podoba ci się?- spytała, a ja uśmiechnęła się szeroko.
- Jest świetny, dziękuje!- odpowiedziałam przyglądając się szaremu swetru z wielkim czarnym sercem.- Nie trzeba było.
- Nie przesadzaj. Co to za święta bez prezentów?- rzuciła przysuwając się do mnie, a ja z całej siły ją przytuliłam. Następną godzine spędziliśmy na rozpakowywaniu i oglądaniu upominków. Chłopcy dostali gre na play station od dziewczyn, więc od razu rzucili się do konsol. Źle się czułam z tym że nic dla nich nie mam, lecz w sumie nie była to moja wina. Bo kiedy miałam kupić jakieś prezenty?
Poczucie winy w miare szybko minęło, a ja do wieczora siedziałam i patrzyłam jak chłopcy się bawią, a Eleanor, Danielle i Perrie im wtórują. Zmęczona tym wszystkim w przerwie spytałam którąś z nich gdzie znajduje się pokój w którym przenocuje.
- Zaprowadze cię- oznajmił Niall i skierował się na górne piętro ich przepięknej willi.- To twoja sypialnia.
- Niall?
- Tak?
- Mógłbyś ze mną chwile posiedzieć?- spytałam, lecz dopiero po paru sekundach uświadomiłam sobie co powiedziałam.
- Jasne, z przyjemnością.- odpowiedział po czym usiadł na łóżku i zaczął mi się przyglądać.
- Pięknie tu.
- Ty jesteś piękna- szepnął na co ja spuściłam głowe i spaliłam buraka.
- Opowiedz mi coś o tym waszym zespole- odparłam i usiadłam na przeciwko Nialla. Rozmowa kleiła nam się, nie powiem. Zadawałam dużo pytań, a blondyn chętnie na nie odpowiadał. Pierwszy raz nie byłam nieśmiała przy rozmowie z chłopakiem. Wręcz przeciwnie, byłam wyluzowana i niekiedy żartowałam.
Następnego dnia jakoś wszystkich wywiało i znowu zostałam sama z Niallem. Poznałam go już dobrze i czułam się swobodnie w jego towarzystwie. Ugotowaliśmy razem obiad i oglądneliśmy film. Od czasu do czasu Horan przytulał mnie lub przypadkowo muskał moją dłoń. Z każdym takim małym gestem rosłam o dwa metry, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Patrz! Śnieg pada!- zawołałam wychodząc na taras. Liczyłam, że Niall od razu przybiegnie i zacznie się cieszyć jak małe dziecko. Jednak blondyn był dużo spokojniejszy i taki jakby.. zdenerwowany? Zanim zdążyłam się napatrzeć na śnieg, który pokrył już wszystki wookoło, chłopak stanął ze mną twarzą w twarz. Przyglądaliśmy się sobie dobrą chwile i uśmiechaliśmy się do siebie.- Jemioła- powiedziałam patrząc się w góre na zawieszoną nad nami roślinke. Kiedy popatrzyłam się znowu na Nialla, ten mnie pocałował. Usta miał gorące, wilgotne, namiętne i niecierpliwe. Delikatnie muskał wargami moje wargi, zasypując je krótkimi, łagodnymi całusami. Kolana się pode mną ugięły, nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego. Niall czując, że nie ustoje na własnych siłach, objął mnie delikatnie. Wtedy pierwszy raz od dawna poczułam, że jestem bezpieczna.
*cztery dni później*
- Niall?- zawołałam mojego ukochanego dopakowywując torbe.
- Tak kochanie?- odparł siadając obok mnie na łóżku.
- Ale nie zapomnisz o mnie, prawda?- spytałam i popatrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami.
- Nigdy- odpowiedział i przytulił mnie do siebie z całej siły.
- Obiecaj- wyszeptałam czując jak całuje mnie w głowe.
- Obiecuje- szepnął wprost do mojego ucha i pozwolił bym wtuliła się w niego. Nie wytrzymałam i najzwyczajniej w źyciu się popłakałam.- Kocham cie.
- Ja ciebie też, Niall- powiedziałam i pozwoliłam by moje łzy zmoczyły jego niebieską koszulke. Wiedziałam, że nigdy więcej go już nie zobacze. Wiedziałam, że on o mnie zapomni. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Ale przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
Wspominając tamte chwile uśmiecham sie w duchu do siebie. Serce ciąży mi jak kamień, wzdycham głęboko by powstrzymać szloch. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że któregoś dnia blondyn zadzwoni do mych drzwi i nie pytając o pozwolenie pocałuje mnie namiętnie dopóki nie zabraknie nam tchu, lecz z drugiej strony wiem, że to i tak nie miałoby przyszłości. Nie będziemy wspólnie gotować brudząc przy tym siebie i całą kuchnie ani przytulać się pod kocem obok kominka. Nie dane nam beztroskie zabawy w śniegu i drobne pocałunki w usta lub w zmarznięty nos. Rzecz jasna życie musi się toczyć dalej choć wcale tego nie chce. Tamtych świąt nigdy nie zapomne. A Niall? Niall zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu.
Pamiętne słowa mego dziadka są dla mnie pociechą, choć zarazem jeszcze bardziej zasmucają. Prawdziwa miłość nigdy nie przemija, na zawsze pozostaje w naszych sercach.
_____________________________________________________
Imagin pisany na podstawie książki "chłopak i panna z vis-á-vis". Chciałam by końcówka była piękna, więc zwaliłam z niej co nie co. Nie lubie pisać tak długich imaginów bo zajmuje mi to wieki, wole dzielić je na części. Ale dla Was wszystko.
Mam nadzieje, że się podoba? Licze na Wasze opinie! Piszcie z kim następny i dla kogo.
Ps: Wiem, że długo każe Wam czekać na cz.3 "czasami potrzeba czasu by zrozumieć co w życiu jest najważniejsze" ale naprawde nie umiem pisać zakończeń, a nie chce zepsuć tego imagina. Na pewno pojawi się on wkrótce ale nie wykluczone, że będziecie musiały jeszcze poczekać.