Strony

czwartek, 31 maja 2012

rozdział 3 ♥

Samolot mam o 9. Wstalam ponad dwie godziny wczesniej aby sie jeszcze dobrze przygotowac i przede wszystkim chcialam pochodzic jeszcze po moim miescie. Bede bardzo tesknila. Bylo okolo 7, rodzice jeszcze spali (wzieli sobie wolne aby sie ze mna pozegnac), juz bylo jasno na dworze. Ubralam więc fioletowe conversy, czarne rurki & szara bluze. Wlaczylam "where have you been" i wyszlam z domu. Postanowilam ostatni raz pojsc sobie do moich ulubionych miejsc. Po godzinie wrocilam do domu. Jeszcze raz sprawdzilam czy mam wszystko spakowane.
- Mamoooo, tatoooo! Mozemy juz jechac?- spytalam.
 - Tak, Bels. Juz jestesmy gotowi. A zapakowalas wszystko?- powiedzial mama.
- Tak mi sie wydaje.- odparlam.
- No to chodz, idziemy- powiedzial tata i wzial ode mnie dwie walizki. Wzielam torbe, w ktorej mialam fona, laptopa & pare innych gadzetow.
 - Pa - powiedzialam cicho i pożegnałam mieszkanie. Wsiadlismy do samochodu. Akurat trafilismy na korek. No pieknie! Na szczescie samolot odlatywal dopiero za godzine. Po pół godzinie bylismy na lotnisku.
- Tu masz kochanie rozne smakołyki dla ciebie, brata i jego przyjaciol- powiedziala mama i podala mi dosc ciezka torbe.
- Dziekuje mamo- powiedzialam i poczulam jak łza spływa mi po policzku.
 - Bedziemy tesknic- powiedzial tato i przytulil mnie razem z mama. Odwzajemnilam uscisk. Spojrzalam na zegarek. Za dwadziescia minut ruszam do Londynu. Przeszlam odprawe i z trudem doszlam do autobusu bo moj bagaz byl bardzoo ciezki. Ostatni raz rozgladnelam sie wookoło i wsiadłam do samolotu. Usiadlam na miejscu i wlaczylam laptopa. Po godzinie zauwazylam wiadomosc od Harry'ego: "I jak tam ci mija podroz? :). xX". Szybko wystukalam: "Da sie wytrzymac -,-". Nie widzialam co odpisal bo szybko wylogowalam sie z twittera. Wlaczylam ulubiona playliste i odpłynęłam.
Obudzila mnie stewardeesa.
- Prosze pani, ladujemy.- powiedziala.
- Aaa, przespalam cala podroz!?- zdziwilam sie.
- Najwyraźniej- odpowiedziala kobieta i usmiechnela sie.
 Wylaczylam muzyke. Musialam sie ogarnac. "Za 10 minut ladujemy"- uslyszalam. Spakowalam rzeczy do torby. Podparlam sie reka i patrzylam przez okno jak samolot laduje. Po chwili wszyscy pasażerowie juz stali i ogarniali sie aby wyjsc z samolotu. Ja ubralam conversy, zarzucilam torbe na ramie i wzielam pod pache moja poduszke. Wysiadlam z samolotu, wzielam swoje walizki i ta wielka torbe z żarciem. I znowu bylam cala obładowana. Obczailam teren i tak szczerze mowiac to nie wiedzialam gdzie isc. Lotnisko bylo ogromne a wokol mnie strasznie duzo ludzi. Nagle nawazylam ze jakis chlopak bierze ode mnie walizke.
- Odwal sie!- krzyknelam i zaczelam mu ja wyrywac.
- Eeej! Spokojnie!- powiedzial i sie usmiechnal.- Jestem Zayn.
- No i co mnie to obchodzi?
- Ann! - zawolal i podszedl do mnie Harry. Przytulil mnie. Odpychnelam go.-Widze ze poznalas juz Zayna- powiedzial a usmiech znikl z jego twarzy. Po chwili wzial moja druga walizke. Nagle nastepny 'ktos' wzial ode mnie torbe z jedzeniem.
- Czesc! Jestem Niall. Mhhmmm. Co tu masz?- wyszczerzyl sie i zaczal mi grzebac w torbie.
- Ann, to jest Liam i Louis- powiedzial brat i wskazal na chlopakow zblizajacych sie do nas.
- Boze! Jak was duzo!- wykrzyknelam i zlapalam sie za glowe.
- Nieeee! Nas jest tylko pieciu- powiedzial gosciu w bluze w paski z wielkim banenem na twarzy.
 - Aaaa. Eeeee. Jeszcze raz. Jak sie nazywacie?!
 - Ja jestem Lou. To jest Zayn, Liam i  Niall.- powiedzial.
- Yyyym. Kumam... To bedziemy tu tak stac?- spytalam.
- Jasne ze nie! Chodz- powiedzial Harry i objal mnie ramieniem. Natychmiast sie wyślizgnęłam. Posmutnial i zamyslil sie. Ja natomiast oddalilam sie i wybralam numer do mamy.
- Czesc. Juz jestem na miejscu!
- To dobrze. I jak tam Harry?
- Harry?! A nie zapytasz sie o mnie?!
- A jak tam u ciebie?
- Dobrze - warknelam - A co do Harry'ego to nie obchodzi mnie jak u niego. Musze konczyc mamo bo chyba sie zgubilam. Pa.
- Zgubilas?! Ale jak...- rozlaczylam sie.
 Rozgladnelam sie. Bylam przed wejsciem na lotnisku. Przed soba mialam ogromny parking. Pomyslalam ze pewnie chłopcy sa tu gdzies ale na parkingu stalo strasznie duzo samochodow i nic nie widzialam. Nagle otoczyla mnie grupa facetow z lustrzankami. "Cholera! Jeszcze tylko ich tu brakuje"- pomyslalam i probowalam uciec. Niestety bezskutecznie. Było ich conajmniej dziesięciu i taranowali mi drogę. Flesz błyskał co chwilę, więc nie mogłam uciec bo słabo widziałam. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i pociąga za sobą.
- Lepiej, chodźmy już.- po głosie poznałam, że pomógł mi Harry. Reporterzy dalej pstrykali nam foty, więc brat wziął ode mnie torbę i zaczęłam za nic biec do auta. Było to dość trudne & śmieszne bo reporterzy co chwilę błyskali fleszami a aby dobiec do samochodu to trzeba było się nieźle natrudzić. W końcu dobiegliśmy. Harry otworzył mi drzwi, ja szybko wsiadłam, a on za mną.
- Bella wszystko ok?- spytał wystraszony Zayn.
- Tak. Dzięki...
- No to jedziemy- powiedział Liam i odpalił auto.
Siedziałam pomiędzy Harrym i Zaynem. Mimo, że spałam w samolocie to strasznie chciało mi się spać. Robiłam wszystko abym nie zasnęła, lecz niestety powieki mimowolnie opadały. Nie wiem jak to się stało ale zasnęłam na ramieniu Zayna.
- Wstawaj księżniczko!- powiedział Zayn.
- Księżniczko?!- oburzyłam się.
- Nie, no okey! Zacznijmy jeszcze raz.- uśmiechnął się i powiedział- Wstawaj Bella!
- Tak lepiej.- warknęłam.
Wysiadłam z samochodu i ujrzałam wielki dom. Chwilę się przyglądałam a potem wzięłam od chłopców moje bagaże.
- Eeeej! To trochę cieżkie, nie sądzisz?- powiedział Louis i wziął ode mnie walizke.
- No i co? Chyba dam radę- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Wzięłam obie walizki, moją torbę i poduszkę. I tak było mi lżej bo blondyn zakosił tą torbę z jedzeniem od mamy. Nagle przegonił mnie Liam i otworzył mi drzwi od ich domu. Odpowiedziałam mu ciepłym uśmiechem.
- Naprawdę niezły macie ten dom- zachwyciłam się.
- Chyba, mamy. Teraz to jest też twój dom- uśmiechnął się Harry.
- Mój dom jest 1000km stąd- wkurzona odpowiedziałam i z trudem weszłam na góre, po schodach z dwoma walizkami. - Hallllo!? To może mi ktoś pokaże gdzie mam pokój!
- To ten tutaj- powiedział mi Zayn i wchodząc do swojego pokoju pokazał mi mój pokój który był obok.
Walizki zostawiłam na zewnątrz i weszłam do pokoju. Był duży i przestronny. Ładny. Po chwili ktoś zapukał.
- To chyba twoje.- powiedział brat i wniósł moje walizki.
- No chyba- odpowiedziałam.
- Może zejdziesz na dół i zjesz z nami kolacje?- spytał.
- Nie, dzieki. Dobranoc!- powiedziałam.
- Yyy.. Okey. Ale dopiero 16, wiesz?- uśmiechnął się.
- Wiem, ale już zasypiam.- odpowiedziałam. - Tooo... wyjdziesz?!
- Aaaa. Tak. Jasne. Tylko sobie tak myślę, że może byśmy pogadali...
- ... nie mamy o czym.- dokończyłam i wyrzuciłam go z pokoju.
Przebrałam się w piżame i poszłam spać.

***
No i jest next! Zapraszam do komentowania ;) Dziękuje za wszystkie miłe & niezwykle motywujące do pisania komentarze. Jeśli chcecie abym was informowała na tt o nextach piszcie w komentach .X

środa, 30 maja 2012

rozdział 2 ♥

*Oczami Harry'ego*
Dopiero teraz zdałem sobie sprawe, ze przeciez zawsze bylem blisko z siostra. Zwierzalismy sie sobie z sekretow. A teraz co?! Wszystko spieprzyłem. Wiem ze Anabella mnie nie nawidzi ale zrobie wszystko zeby bylo tak jak dawniej. Przylozylem glowe do poduszki i momentalnie zasnalem.
Obudzil mnie krzyk Nialla. Spojrzalem na zegarek i byla juz 19. No tak, pewnie jest pusta lodówka. Zszedłem na dół aby na wszelki wypadek sie upewnic czy to o to chodzi. Bingo.
- Aaaaaa!- darł sie Nialler.
- Spokojnie! Juz jedziemy na zakupy!- probowal przekrzyczec go Zayn.
- Coooo..
- Hazza! Ooo! Juz wstales!- krzyknal Lou i rzucil sie na mnie.
- Stary, o co chodzi?- powiedzial Liam.
- Nie rozumiem- udalem ze nie wiem o co chodzi.
- Harold! Przeciez widzimy, ze cos sie z toba dzieje. Calymi dniami na zmiane spisz i placzesz. Tak chcesz spedzic nasz wolny miesiac?- spytal Liam.- No przeciez nam mozesz powiedziec!- usmiechnal sie cieplo.
- Okey. Skoro chcecie wiedziec. W sumie musicie to wiedziec...
- Hahahahaha! Przyjedzie do nas Justin Bieber !?- wykrzyczal uradowany Niall.
- Niall! Ogarnij sie! Czy gdyby mial do nas przyjechac Justin, to Harry by plakal i bylby smutny?!
- No chyba nie... To o co chodzi?- odpowiedzial Nialler.
- Moja siostra przyjezdza pojutrze do nas. Bedzie tu mieszkac caly rok bo nasi rodzice musza wyjechac sluzbowo aby pomoc ludziom z Afryki...
- Zaraz, zaraz... Ty masz siostre?! Dlaczego my o tym nie wiemy?!
- Tak, mam siostre. Ma 15 lat.
- To super! Bedzie nam bardzo milo ja poznac- ucieszyl sie Liam.
- Zgadzam sie! Chetnie bedziemy z nia mieszkac!- potwierdzil Zayn lecz po chwili zamyslil sie- to w czym problem?
- Otoz, przez ten rok w ogole sie do niej nie odezwalem. Zwyczajnie, lecz nieswiadomie ja olałem.- czulem ze zaraz sie rozplacze.
- Hazzuś! Spokojnie! Nie placz! Zaloze sie, ze sie postarasz abyscie odbudowali relacje.- usmiechnal sie Louis.
- Dzieki chlopaki!- poczulem sie lepiej.
- Zaraz, zaraz! A gdzie bedzie miala pokoj?- spytal Liam.
- Obok Hazzy i mnie jest wolny pokoj. Mysle ze tam jej bedzie dobrze.- odpowiedzial Zayn.
- Aaaaaaa!! Zaraz umre z glodu!!- wydarł sie Niall udajac, ze umiera.
- Okey to jedzmy w koncu do tego sklepu. Jeszcze raz wielkie dzieki!- usmiechnalem sie i przytuliem cala piatke.
*Oczami Belli*
Amy & Charlie siedzialy i czekaly na mnie na lawce przed galeria. Byly ubrane na luzie. Amy miala krotkie spodenki, czapke (ktora pewnie zakosila bratu ktory jest skejtem), za duza bluzke (tez pewnie brata:)) i vansy. A Charlie miala na sobie biala bluzke na ramiaczkach, koszule w krate, jeansy i baleriny. Na przywitanie mocno je przytulilam. Odwzajemnily uscisk. Niestety po chwili przypomnialam sobie ze musze im powiedziec o wyjezdzie. Naprawde chcialam aby tak zostalo na zawsze. Zamyslilam sie. Z zamyslenia wyrwala mnie Amy.
- Hejj, kochanie! Nad czym tak dumasz?- usmiechnela sie. Jak mi bedzie brakowac jej slodkiego usmiechu!
- Hallo! Ziemia do Belli!- szturchnela mnie Charlie i wybuchla smiechem.
- Juz kontaktuje! Przepraszam,zamyslilam sie. Sluchajcie musze wam cos powiedziec...
- To chodzcie moze pojdziemy na lody? Heh. W sumie mialymy isc po zakupach no ale co tam!- powiedziala Amy i nie czekajac na nasza odpowiedz ruszyla w strone galerii.
Lodziarnia byla na 3 pietrze. Nie chcialam im teraz mowic wolalam spokojnie usiasc.
- Okey. Poprosimy szesc galek. Po dwie w jednym rozku; kokos i straciatella, malina i cytryna oraz jogurt i pistacja.- powiedziala Charlie. Ona zna nas jak nikt inny.
Usiadlysmy na wygodnej kanapie. Mialysmy swietny widok.
- Jak juz mowilam musze wam cos powiedziec. Otoz pojutrze wyjezdzam do brata.
- Do londynu?!- spytala Amy.
- Tak- odpowiedzialam.
- Ale to jakies 1000km stad!- powiedziala Charlie ktora byla bliska placzu.
- Wiem ale nie mam wyjscia! Rodzice musza wyjechac. Ja naprawde nie chce!- łza spłynela mi po policzku.
- Co ty placzesz?! Nie placz! A od czego jest skajpaj i telefony?!- powiedziala Amy z wielkim bananem na twarzy chociaz bylo widac, ze tłumiła łzy.
- Kochanaaa! Bedziemy codziennie do siebie dzwonic i pisac! A tak w ogole to na ile wyjezdzasz?- spytala Charlie.
- Na... rok.
Dziewczyny juz calkiem wybuchly placzem. Ja tez sie rozkleilam. Po kilku minutach pani przyniosla lody. Szybko zjadlysmy i poszlysmy na zakupy. Po wyczerpujacych trzech godzinach kupilysmy mase ciuchow. Dziewczęta stwierdzily, ze musze sie dobrze zaopatrzyc na ten wyjazd. Na szczescie mama pomyslala i zostawila mi 500,-. Mialam tez swoje pieniadze, wiec w sumie to kupilam sobie kilka bluzek, dwie pary spodni, conversy i vansy. Po zakupach wysciskalam sie z przyjaciolkami i ruszylam w strone przystanku. Wlaczylam "starships" i odpłynęłam. Po pół godzinie byłam już w domu. Zrzucilam z siebie ciuchy, ubralam majtki i koszule i poszlam spac.
Obudzilam sie dosc wczesnie. Byla niedziela a rodzicow jak zwykle nie bylo w domu. Wstalam i sie ogarnelam. Nagle uslyszalam jak ktos otwiera drzwi. Okazalo sie, ze rodzice wrocili z pracy. Zdziwilo mnie to bo zawsze siedzieli w pracy od 6 do 21.
- Czesc Bella!- krzyknela mama.
- Yyy. Hej! A co wy, nie w pracy?- zdziwilam sie.
- Dzisiaj nie idziemy! Bylismy na zakupach. Pomozemy ci sie pakowac- oznajmil tata.
- Dzieki- usmiechnelam sie i wskazalam na kanapki- Chcecie?
- Nie dzieki juz jadlismy. Patrz co mamy- powiedziala mama i wyjela z torby śliczną fioletową sukienkę.
-Mamo! Dziękuje!- rzuciłam się jej na szyję.

***
No i tak w dość szybkim tępie mamy nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba! Zostawiajcie w komentarzach linki do swoich blogow- na pewno wejdę! Komentarze dają mi siłę do dalszego pisania ♥ 

wtorek, 29 maja 2012

rozdział 1 ♥

Tego dnia nic mi sie nie chcialo. Byl weekend, sobota 10 rano. Musialam sie ogarnac, bo o 13 razem z Charlie, Amy idziemy na zakupy. Ubralam sie w mietowe rurki, biala, duza i luzna bluzke oraz biale conversy. Dopiero za dwie godziny mialam autobus wiec zostalo jeszcze duzo czasu. Otworzylam laptopa i weszlam na tt & skajpaja. Harry byl dostepny. Zdziwilo mnie to bo ja wchodzilam na skajpa prawie codziennie a on jak juz byl dostepny to najwyzej raz w miesiacu i tylko na krotka chwile. Nigdy nie pisalam do niego, ani nie dzwonilam. Od czasu, gdy rok temu poszedl do xfactor i stal sie czescia grupy "One Diretion" (sorry ale nie wiem jak to sie pisze) to po prostu mnie olał. Do mnie sie nie odzywal a do rodzicow dzwonil dwa razy w miesiacu. Po kazdej rozmowie widzialam jak mama plakala bo starsznie za nim tesknila. A gdy ja mowilam ze moj brat nas olał to mama go bronila. Zawsze mowila ze po prostu nie ma sie czasu jak jest sie popularnym. Tylko, ze mama chyba sama nie wierzyla w to co mowi. Po chwili jednak otrzasnelam sie i wyjelam z plecaka zeszyt od matmy. Musialam sie pouczyc bo z testu dostalam dwoje a poprawa byla jutro. Przewracajac strony zeszytu zobaczylam ze Harry dzwoni na skajpie. Nie wiedzialam co o tym myslec a co dopiero o czym z nim gadac wiec kliknelam "odrzuć". I tak kilka razy. On dzwonil a ja odrzucalam polaczenie. Dopiero gdzies tak za czwartym razem odebralam.
- Hej, Ann!- powiedzial Harry z bananem na twarzy. Tylko on nazywal mnie "Ann". Wiekszosc mowi na mnie "Bella".
- ... - nie odpowiedzialam tylko dalej robilam karte powtorzeniowa.
- Heeej! Co tam tak piszesz?- spytal sie Harry z jeszcze wiekszym bananem na twarzy.
- I co sie tak szczerzysz?!- wykrzyczalam.
- Ja...Yyy...- zaczal sie jakac.
- Co juz nawet wyslowic sie nie umiesz?! Po co w ogole do mnie dzwonisz?!
- Sluchaj, "wyszczerzam sie" bo dawno cie nie widzialem i ciesze sie ze odebralas...
- Yyyyy...
- Watpisz w to?
- Tak!! Przeciez w ciagu tego roku nie zadzwoniles ani razu!! ANI RAZU!! - zaczelam plakac. "Kurde!! -,- Co ja placze?!"- pomyslalam.
- Sluchaj ja na serio chcialem dzwonic ale mialem tak napiety grafik... Wiesz spotkania z fanami...
- Oni sa wazniejsi ode mnie?! Od rodziny?! - powiedzialam zalana czarnymi łzami (zapomnialam, ze sie dzisiaj malowalam...).
- NIE SA!! NIGDY NIE BYLI!! NIE MOW TAK!! Sluchaj -powiedzial czulym lecz drżącym glosem- mowili ci rodzice o wyjeździe?
- O jakim wyjeździe?- staralam sie znalezc chusteczki w torbie.
- Rodzice wyjezdzaja do Afryki na rok. Sa lekarzami a tam wlasnie ich potrzebuja. Wybuchla grozna epidemia grypy. W poniedzialek masz samolot. Polecisz pierwsza klasa, sama. Ja bede na ciebie czekal na lotnisku. Potem bedziesz mieszkala u mnie.
- Czyli, ze zmienie szkole?!- mialam mu wykrzyczec w twarz, ze go nienawidze a teraz rozmawialam z nim jakby sie nic nie stalo. Ja... ja po prostu nie potrafilam sie rozlaczyc. Tak dawno go nie widzialam... Ja tak tesknilam.
- Znalazlem ci fajna szkole.
- Zobaczymy... - powiedzialam sarkastycznie.
 - Wiesz... Wyladnialas przez ten rok!- poruszył brwiami.
- Czyli mi sugerujesz, ze wczesniej bylam brzydka?! Powinnam juz wczesniej zakonczyc ta rozmowe. Acha. I jesli myslisz ze z checią przyjezdzam do twojej luksusowej willi i ze sie podniecam ze moj brat jest gwiazda to sie mylisz. Sorry ale trudno bedzie mi sie przyzwyczaic, ze mam brata... Przez rok go nie mialam.
Rozlaczylam sie.
*Oczami Harry'ego*
-... Przez rok go nie mialam.
Gdy przeczytalem te slowa łzy naplynely mi do oczu. Nie moglem sobie wybaczyc, ze przez ten rok ja zwyczajnie olałem. Opadlem na lozko i przytulilem sie do poduszki. Po dlugich rozmysleniach zasnalem.
*Oczami Belli*
Otarłam łzy. Musze powiedziec Amy i Charlie, ze wyjezdzam. Nie chcialam tego robic. Nie chcialam wyjezdzac. Za to chcialam wygarnac rodzicom co o tym mysle ale jak zwykle wracaja poznym wieczorem. Spojrzalam na zegarek. Jest juz 12.00. Musze jeszcze zobaczyc o ktorym mam autobus. Wylogowalam sie z tt & skajpaja. Wstalam, poszlam i zrobilam sobie nowy, delikatny makijaz. Spakowalam torbe i wyszlam z domu. Wlaczylam "part of me" katy perry. Ta piosenka zawsze dawala mi mocnego kopa i motywacje do zycia. Po kilku przystankach w rytm piosenki wysiadlam z autobusu. Doszlam do galerii. Dziewczyny juz na mnie czekaly.

****
hej kochani! byłam zdziwiona bo ten rozdział napisałam na fonie i myślałam, że będzie krótki a wyszedł całkiem długi :) proszę was o komenatrze! to one nadają mi motywację do dalszego pisania! x X
zapraszam też na tt; @karLla136 : )