IMAGIN DLA @foodismygod69 ♥
~*~
WŁĄCZ ~ Beneath Your Beautiful
2 lata, 731 dni, 17544 godzin, 1052640 minut- tyle dokładnie minęło od tamtego pamiętnego dnia. Codziennie próbuje choć na chwile zapomnieć i przestać wspominać tamte czasy. Staram się, lecz gdy patrze na mojego synka przed oczyma mam Harry'ego. Jego hipnotyzujące, zielone oczy, miękkie loki, ciepłe dłonie i zapach, który tak uwielbiam. Na samą myśl o tych wszystkich rzeczach motyle w moim brzuchu wariują. Brzdąc jest tak podobny do niego! Ma zielone oczka i niewielkie, ciemne loczki na głowie. Zawsze, gdy usypiam malucha śpiewam mu piosenki chłopców. Doskonale pamiętam każdą chwilę spędzoną z zespołem. Odkąd odeszłam, One Direction gra coraz mniej. Często oglądam filmiki z ich konferencji i spotkań z fanami. Harry rzadko się na nich pojawia, a jak już to jest przygnębiony i nieobecny. Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać jaką krzywdę mu wyrządziłam.. Może po prostu potrzebował troche czasu?
Aby przestać o tym myśleć sprawdziłam czy Niall śpi i udałam się do laptopa. Sprawdziłam szybko poczte bo zdałam sobie sprawe że dawno tego nie robiłam. Ponad 50 mejli. Wszystkie nadesłane z tego samego adresu. Weszłam w pierwszą z brzegu wiadomość i zagłębiłam się w lekturze.
"Droga [T.I]!
Dzisiaj mijają dwa lata odkąd Cię z nami nie ma. Wszyscy staramy się normalnie żyć ale ledwo co dajemy rade. Byłaś i jesteś naszą przyjaciółką, oporą. To Ty nas sprowadzałaś na ziemie. To dzięki Tobie pozostaliśmy sobą. Naprawde nie mogę patrzeć jak chłopcy się męczą. Niall zamknął się w sobie. Rzadko się do nas odzywa. Liama przy życiu trzyma Danielle. Wszyscy jesteśmy jej wdzięczni, że podtrzymuje na duchu naszego Daddy'ego. Zayn coraz częściej kłóci się z Perrie. Bez Twoich rad i Waszych wieczornych rozmów nie jest już taki jak przedtem. Teraz dopiero zauważyliśmy, jaki jest kruchy i wbrew pozorom najbardziej wrażliwy z nas wszystkich. Ty wiedziałaś o tym od początku i nie dawałaś mu się poddać. Nawet nie wiesz jak nam Cię brakuje! Harry.. Harry prawie nie wychodzi z pokoju. Jeszcze rok temu szukał Cię w każdym zakątku świata. Nie było takiego miejsca, którego by nie odwiedził w trakcie poszukiwań Ciebie. Teraz jest inaczej.. Obwinia siebie, myślał, że usunęłaś ciąże, kilka razy próbował popełnić samobójstwo. Staram się być przy nim cały czas, lecz sam sobie nie radze po rozstaniu z Eleanor.. Nie ważne. Mam do Ciebie prośbe. Prosze przyjedź, daj jakiś znak, że żyjesz. Wszyscy zastanawiamy się co się z Tobą dzieje. Jak z dzieckiem. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym byś przy nas była. Jeśli to czytasz, błagam wróć do Londynu. Bez Ciebie wszystko się sypie.. Chyba tylko Ty potrafisz nas jeszcze uratować.
Ściskam, całuje Louis xx"
Cały list czytałam conajmniej dwa razy. Byłam zszokowana. Do tej nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem dla nich ważna. Maluch przecież powinien mieć rodzine. A ja ją mu zabrałam.
- Koniec tego. Jedziemy do Londynu- powiedziałam sama do siebie i wykupiłam dwa bilety na najbliższy lot. Nie czekając dłużej zaczęłam pakować walizki. Powinnam była już dawno to zrobić..
*następnego dnia*
Wcześniej nie wyjeżdżałam jeszcze z brzdącem, poza granice Polski. Torba, walizka, dziecko w nosidełku.. Ledwo co przeszłam odprawe. Kiedy już usiadłam w samolocie okazało się, że Niall zasnął. Ucieszyłam się bo wreszcie będę miała chwile dla siebie. Wyjęłam telefon i odruchowo na niego spojrzałam. Jak ja wyglądam?! Wyjęłam tusz do rzęs, szczotke i puder z torby. Doprowadziłam się do jako takiego stanu i opadłam bezwładnie na fotel. Jestem ciekawa czy chłopcy mnie poznają. Po ciąży zaokrągliłam się w okolicy bioder i piersi. Zmieniłam też kolor włosów z blond na kasztanowy. Dzisiaj wyglądałam dość przyzwoicie. Czarne trampki, granatowa marynarka, biały t-shirt i rurki. Najchętniej przyszłabym w dresach ale podobno najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Zastanawiając się tak nad tym wszystkim nawet nie spostrzegłam jak samolot wylądał w Londynie. Lotnisko było ogromne i szczerze mówiąc gdyby nie oznakowania po prostu bym się zgubiła. Kiedy przebrnęłam przez to wszystko wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się w poszukiwaniu taksówki. Na szczęście po prawej stronie, na samym końcu stał nie wielkie auto z czerwonym napisem na drzwiach "TAXI". Uradowana udałam się w strone pojazdu i podałam moje bagaże kierowcy. Taksówkarz był bardzo miły i po chwili byliśmy w drodze, a ja tłumaczyłam moim łamanym angielskim dokąd ma mnie zawieźć. Nie wpadłam na to by przez te dwa lata podszlifować troche ten język jednak po parunastu minutach rozmowy z kierowcą zaczęłam coraz pewniej się nim posługiwać. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciłam taksówkarzowi i wzięłam moją walizke. Nic się ten dom nie zmienił. Jest dokładnie taki jakim go zapamiętałam. Zawachałam się zanim zadzwoniłam do drzwi. Specjalnie z Polski tu przyjechałam żeby teraz stchórzyć? Niepewnym ruchem przejechałam palcem po przycisku. W willi rozległ się dobrze znany mi dzwonek. Usłyszałam kroki, myślałam, że zwymiotuje. W końcu drzwi się lekko uchyliły, a przede mną stanął Niall.
- Cześć, jestem [T.I]. Pamiętasz mnie?- wydukałam i wysiliłam się na uśmiech. Zaraz zemdleje. Niech ktoś przytrzyma mi dziecko.
- [T.I]?!- odpowiedział blondynek, a na jego twarzy zamiast obojętności zagościł piękny uśmiech. Nie czekając długo odstawiłam malucha na ziemie i wpadłam w ramiona blondynka. Ściskaliśmy się dobrą chwile dopóki nie usłyszałam głosów chłopców.
- Niall, kto przyszedł?- spytał Lou.
- A taka jedna, [T.I]. Kojarzycie?- odparł, a ja uśmiechnęłam się szeroko żeby potwierdzić słowa Horana. Louis odpowiedział mi tym samym i już po chwiki tkwiliśmy w szczelnym uścisku.
- Przeczytałam twojego mejla i od razu kupiłam bilety na samolot. Dziękuje Lou. Uświadomiłeś mi ważną rzecz. Tu mam rodzine, a rodzina powinna się trzymać razem- wyszeptałam, a Tomlinson jeszcze mocniej zacisnął ręce na moich plecach.- Hej, Niall nie zapomniałeś o czymś?- spytałam blondynka, gdy ten stanął obok.
- A no tak, bagaże- powiedział klepiąc się po czole.
- Nie, ciołku. A Niall?- odparłam i spojrzałam znacząco w prawo w kierunku nosidełka.
- Nazwałaś dziecko moim imieniem?! To najlepszy dzień mojego życia- wrzasnął i zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec. Gdy skończył podszedł do dziecka i wziął je na ręce.
- Słodko razem wyglądacie. A wy się ze mną nie przywitacie?- powiedziałam do Liama i Zayna po czym oni rzucili się na mnie z uściskami.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem- wyszeptał Malik i przycisnął mnie bliżej siebie.
- Ja też, Zayn. Ja też- odpowiedziałam po czym się w chłopców wtuliłam. Nagle jednak usłyszałam płacz dziecka i musieliśmy się od siebie odkleić.
- Co się dzieje?- spytałam i spojrzałam w strone Nialla. Louis próbował rozśmieszać malucha ale chyba coś mu nie wychodziło bo brzdąc zanosił się płaczem.- Nic się nie stało- pocieszyłam chłopców. Spojrzałam na ich przerażone miny, wzięłam do siebie dwulatka na ręce i wybuchłam śmiechem.
- Co to za płacz?- usłyszałam głos Harry'ego, który zbiegał po schodach. Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się ku niemu.- [T.I]?
- Hej Harry- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało. W tej chwili zwątpiłam w siebie i zaczęłam się bać. Moge już uciekać?
- To naprawde ty?- spytał, a Liam nawet nie wiem, kiedy przejął ode mnie malucha.
- Tak.. Wiem zestarzałam się, kiedyś byłam ładniejsza- powiedziałam i zaśmiałam się sama z siebie. Harry przed chwilę przyglądał mi się jakby nie mógł uwierzyć w to co się dzieje, po czym rzucił się na mnie. Wtuliłam się mocno w niego. Chciałam aby ktoś zatrzymał czas. Po dość długim uścisku oboje ochłonęliśmy, a Styles zaczął okazywać emocje. Podniósł mnie i obkręcił wokół własnej osi śmiejąc się przy tym i patrząc mi w oczy.
- Harry, puść mnie- powiedziałam chichocząc, a chłopak postawił mnie na ziemi.
- Już nigdy więcej nie odchodź- szepnął po czym złączył nasze usta w pocałunku. Całowaliśmy się tak zachłannie pierwszy raz w życiu. Stęskniliśmy się za sobą, pragnęliśmy siebie nazwzajem. Uzupełnialiśmy się, jeszcze nigdy nie byliśmy tak zgrani. W końcu po paru minutach już troche się sobą nacieszyliśmy i skończyliśmy uśmiechnięci. Styles dał mi słodkiego całusa po czym mnie znowu przytulił. Nigdy w życiu nie czułam się tak bezpieczna.
- Przepraszam, że przerywam ale Harry musisz kogoś poznać- odparł Zayn po czym podał dziecko mojemu ukochanemu. Bardzo ostrożnie wziął w swoje ramiona Nialla i zaczął mu się przypatrywać z taką miłością jakiej w życiu nie widziałam. Wpatrywał się tak w brzdąca, a w oczach tańczyły mu iskierki, jakby maluch był czymś niezwykłym, najcenniejszym na świecie.
- Czyli mam rozumieć, że moge się tu zatrzymać na jakiś czas?- spytałam, a wszyscy się zaśmiali.
- Możesz. Tak mniejwięcej do końca życia- odpowiedział Curly, a ja uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego.
- Kocham cię- szepnęłam.
- Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo- wyszeptał po czym pocałował mnie w głowe.
- Chłopcy, choćcie do nas. W końcu jesteśmy rodziną- powiedziałam do reszty, a ci od razu podeszli do nas. W siódemke, razem z maluchem złączyliśmy się w grupowym uścisku.
Czasami wystarczy czasu by zrozumieć co w życiu jest najważniejsze.
________________________________________________________________________________
Witam Was skarby ♥ Po najdłuższej chyba przerwie jaką sobie zrobiłam z pisaniem powracam do Was z długo wyczekiwaną cz.3 imagina C: Dzisiaj miałam wene (dziękuje wszystkim co mi jej życzyli) i napisałam cały. Podoba się?
standard: CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Z kim następny? Kto chce dedykacje?
sobota, 9 lutego 2013
niedziela, 6 stycznia 2013
#5 imagin "christmas love"
IMAGIN DLA @VictoriaJedynak ♥
~*~
włącz ~ pink "try"
Nadszedł czas świąt. Nigdy nie lubiłam tego okresu. W domu dziecka to już nie było to samo.
Pamiętam, że zawsze na wigilie całą rodziną śpiewaliśmy kolędy, objadaliśmy się różnymi pysznościami przygotowanymi przez babcie, sprawialiśmy sobie drobne podarunki i przede wszystkim byliśmy razem. Tęsknie za tamtymi czasami. Tęsknie za żartami dziadka. Tęsknie za tymi zapachami w kuchni. Tęsknie za wspólnym śpiewaniem. Tęsknie za rodziną, której już nie mam..
To było dokładnie 8 lat temu. Jechałam właśnie z rodzicami samochodem. Pruszący śnieg i śliska droga nie przeszkadzały tacie w prowadzeniu samochodu. Cisze zagłuszało tylko piosenka "last christmas" lecąca w radiu. Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie w co się będę bawić z kuzynkami gdy dojedziemy do babci. Nagle usłyszałam głośny krzyk mamy. Mówiła coś do taty, który manewrował autem. Wpadliśmy w poślizg. Dalej pamiętam już tylko ten głośny huk w chwili gdy samochód uderzył w drzewo..
Szybko otarłam łze która spływała po moim policzku i leniwie podciągnęłam nogi pod brode.
Tylko ja przeżyłam ten wypadek. Mama i tata nie mieli tyle szczęścia. Kiedy w końcu wyszłam ze szpitala babcia wzięła mnie do siebie. Niestety już wtedy była ciężko chora. Pare miesięcy od śmierci rodziców zmarła na raka. Zostałam pod opieką dziadka. Dopiero co otrząsnęłam sie, a teraz jeszcze śmierć babci. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Dziadek już też nie wytrzymywał. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem bo jego emerytura dziadka nie była zbyt wielka. Mi to nie przeszkadzało, ważne, że miałam rodzine. Pewnego dnia jakieś panie brutalnie zabrały mnie od dziadka tłumacząc, że nie ma on środków na wychowanie dziecka. I tak znalazłam się tu. Odtąd mieszkam w małym pokoju na poddaszu z moją małą sublokatorką.
*następnego dnia*
- Wstawaj! Wstawaj!- krzyczała nad moją głową już od ponad minuty Melania.
- Jeszcze pięć minut- jęknęłam i szczelnie opatuliłam się kołdrą.
- Dzisiaj, dzisiaj, już dzisiaj są święta!- wrzasnęła podekscytowana.
- No i co!?- warknęłam i narzuciłam na głowe poduszke.
- To, że po śniadaniu przyjeżdżają rodziny zastępcze. Wezmą nas do domu i będziemy mieć prawdziwe święta!- wyszczerzyła się podniecona. Ach, no faktycznie! Zapomniałam, że od tamtego roku dyrektorka zaproponowała, że dzieci wyśle na czas świąt do rodzin zastępczych aby mogły spędzić ten okres w 'normalnej' rodzinie. Wszystkie nauczycielki zgodziły się bez wahania. Wolały wigilie spędzić w domu w gronie najbliższych niż z osieroconymi bahorami.
- Już wstaje- powiedziałam, a sześciolatka z hukiem zbiegła na dół. Kiedy byłam już sama w pomieszczeniu zaczelam sie zastanawiac do kogo mnie dzisiaj przydzielą. W tamtym roku było to młode, bezdzietne małzenstwo. Mieli moze po 30 lat. Byli bardzo mili, lecz dla mnie ta cala atmosfera byla sztuczna i w ogole nie czulam tej 'magii' swiat.
- Pośpiesz się- pogoniła mnie opiekunka. Wystawiłam jej język po czym ubrałam mój ulubiony, czerwony sweter i ciemne rurki.
Po śniadaniu zaczęli przyjezdzac ludzie, by zabrac do siebie wybrane dziecko. Znudzona usiadłam na fotelu i czekałam na moją kolej. Po godzinie wszystkie maluchy były już pewnie w drodze do swojego 'domu'. Zostałam tylko ja. Jedyna siedemnastolatka. Taki felerny egzemplarz.
- Prosze pani, moge iść do siebie?- spytałam zażenowana. Teraz święta spędze tu, w przytułku z panią dyrektor, która już od lat wigilie spędza w pracy.
- Wiesz.. Nie przejmuj się, pewnie za rok ktoś do ciebie przyjedzie- odpowiedziała próbując mnie pocieszyć. To chyba jakiś żart. A zresztą.. Przynajmniej będę miała cały pokój dla siebie.
Szybko pobiegłam na góre. Rzuciłam się na łóżko i patrząc w sufit próbowałam zahamować łzy. Zaczęłam wyliczyć sobie pozytywy tego, że święta spędze sama w czterech ścianach, ale po paru minutach intensywnej pracy mojego mózgu, nic nie przyszło mi do głowy. No może, to że teraz całe 'królestwo' mam dla siebie. O tak. To zdecydowanie moge zaliczyć zalet.
- [T.I], ktoś do ciebie- szepnęła pani Samantha opierając się o framuge.
- Do mnie?- spytałam z niedowierzeniem.
- Choć- odparła i zniknęła z mojego pola widzenia. Zdezorientowana szybko udałam się do łazienki by sprawdzić w jakim jestem stanie. Przeczesując włosy palcami zeszłam na dół. Moim oczom ukazała się piątka facetów.
- Cześć, mam na imie Harry- przedstawił się chłopak z burzą włosów. Ma ich chyba więcej ode mnie.
- Miło mi, jestem [T.I]- odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ja to Louis. Po mojej prawej Liam, Zayn, a na końcu Niall- oznajmił brunet w czerwonej czapce.
- Przepraszamy za spóźnienie- odparł blondyn i uśmiechnął się nieśmiało.
- To z nimi spędzisz święta- oznajmiła nauczycielka z przyklejonym uśmiechem.- Spakowana?
- Yyy prawie- odpowiedziałam i biegiem rzuciłam się do szafy. Po pięciu minutach chyba byłam gotowa. Harry wziął ode mnie torbe i poszedł w strone dużego, czarnego vana. Zawstydzona spojrzałam w strone Nialla. Ten kątem oka w spoglądał w moją strone i uśmiechał się do siebie. Spaliłam buraka i wlepiłam wzrok w moje buty. Nawet z nim nie rozmawiałam, a już zawrócił mi w głowie. Jego niebieskie oczy, czarujący uśmiech, nonszalancki styl.. Ah, [T.I] otrząśnij się! Pewnie taki chłopak jak Niall ma dziewczyne! Zamyślona, nie zauważyłam nawet jak doszliśmy do samochodu. Blondyn szybko mnie wyminął i otworzył drzwi od auta.
- Dziękuje- odpowiedziałam siadając po między brunetem w czerwonej czapce, a mulatem z blond pasmem na włosach.
- Wiesz.. Może byś nam opowiedziała coś o sobie?- odparł Niall i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Nic nie przychodziło mi do głowy bo niezbyt lubie mówić o sobie. Powiedziałam pare zdań o tym co lubie i o muzyce jakiej słucham po czym wlepiłam wzrok w szybe.
- Moge was o coś spytać? Dlaczego zdecydowaliście się wziąść kogoś z domu dziecka do siebie na święta?- zaczęłam bawić się włosami.
- Chcieliśmy aby dzięki nam ta osoba miała niezapomniane święta. Poztym w tym roku nie jedziemy do rodzin i przydałoby sie nam towarzystwo- oznajmił brunet prowadzący auto, a ja uśmiechnęłam się.
Po niespełna godzinie zasedliśmy do stołu. Przez cały czas Niall się na mnie patrzył. Na początku myślałam, że mam coś na twarzy, lecz po późniejszym rozeznaniu się, stwierdziłam że nie to nie w tym rzecz. Próbowałam jesc z myslą, ze jestem dokładnie ilustrowana przez niezwykle przystojnego blondyna, lecz nie bardzo mi to wychodziło. Cały czas szczerzyłam sie do niego i co chwile poprawiałam włosy lub nerwowo ściskałam serwetke. Czułam sie po prostu niezręcznie, lecz nie powiem; schlebiało mi to. Przy wieczerzy wszyscy się świetnie bawili. Było dość głośno bo co chwile ktoś wybuchał śmiechem. Ja raczej siedziałam cicho i nie odzywałam się nie pytana. Za pięć dni stąd wyjeżdżam, a na jakiś romantyczny gest ze strony Nialla pewnie nie mam co liczyć.
- Czas na prezenty!- zawołała Eleanor, dziewczyna Louisa.
- Napierw niech [T.I] rozpakuje swój prezent- odparł podekscytowany Harry.
- Ja? Ale że jak?- zdziwiłam się, a Perrie podała mi na kolana średniej wielkości pakunek.
- No, otwórz- szepnęła blondynka, a ja posłusznie wykonałam polecenie.- Podoba ci się?- spytała, a ja uśmiechnęła się szeroko.
- Jest świetny, dziękuje!- odpowiedziałam przyglądając się szaremu swetru z wielkim czarnym sercem.- Nie trzeba było.
- Nie przesadzaj. Co to za święta bez prezentów?- rzuciła przysuwając się do mnie, a ja z całej siły ją przytuliłam. Następną godzine spędziliśmy na rozpakowywaniu i oglądaniu upominków. Chłopcy dostali gre na play station od dziewczyn, więc od razu rzucili się do konsol. Źle się czułam z tym że nic dla nich nie mam, lecz w sumie nie była to moja wina. Bo kiedy miałam kupić jakieś prezenty?
Poczucie winy w miare szybko minęło, a ja do wieczora siedziałam i patrzyłam jak chłopcy się bawią, a Eleanor, Danielle i Perrie im wtórują. Zmęczona tym wszystkim w przerwie spytałam którąś z nich gdzie znajduje się pokój w którym przenocuje.
- Zaprowadze cię- oznajmił Niall i skierował się na górne piętro ich przepięknej willi.- To twoja sypialnia.
- Niall?
- Tak?
- Mógłbyś ze mną chwile posiedzieć?- spytałam, lecz dopiero po paru sekundach uświadomiłam sobie co powiedziałam.
- Jasne, z przyjemnością.- odpowiedział po czym usiadł na łóżku i zaczął mi się przyglądać.
- Pięknie tu.
- Ty jesteś piękna- szepnął na co ja spuściłam głowe i spaliłam buraka.
- Opowiedz mi coś o tym waszym zespole- odparłam i usiadłam na przeciwko Nialla. Rozmowa kleiła nam się, nie powiem. Zadawałam dużo pytań, a blondyn chętnie na nie odpowiadał. Pierwszy raz nie byłam nieśmiała przy rozmowie z chłopakiem. Wręcz przeciwnie, byłam wyluzowana i niekiedy żartowałam.
Następnego dnia jakoś wszystkich wywiało i znowu zostałam sama z Niallem. Poznałam go już dobrze i czułam się swobodnie w jego towarzystwie. Ugotowaliśmy razem obiad i oglądneliśmy film. Od czasu do czasu Horan przytulał mnie lub przypadkowo muskał moją dłoń. Z każdym takim małym gestem rosłam o dwa metry, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Patrz! Śnieg pada!- zawołałam wychodząc na taras. Liczyłam, że Niall od razu przybiegnie i zacznie się cieszyć jak małe dziecko. Jednak blondyn był dużo spokojniejszy i taki jakby.. zdenerwowany? Zanim zdążyłam się napatrzeć na śnieg, który pokrył już wszystki wookoło, chłopak stanął ze mną twarzą w twarz. Przyglądaliśmy się sobie dobrą chwile i uśmiechaliśmy się do siebie.- Jemioła- powiedziałam patrząc się w góre na zawieszoną nad nami roślinke. Kiedy popatrzyłam się znowu na Nialla, ten mnie pocałował. Usta miał gorące, wilgotne, namiętne i niecierpliwe. Delikatnie muskał wargami moje wargi, zasypując je krótkimi, łagodnymi całusami. Kolana się pode mną ugięły, nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego. Niall czując, że nie ustoje na własnych siłach, objął mnie delikatnie. Wtedy pierwszy raz od dawna poczułam, że jestem bezpieczna.
*cztery dni później*
- Niall?- zawołałam mojego ukochanego dopakowywując torbe.
- Tak kochanie?- odparł siadając obok mnie na łóżku.
- Ale nie zapomnisz o mnie, prawda?- spytałam i popatrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami.
- Nigdy- odpowiedział i przytulił mnie do siebie z całej siły.
- Obiecaj- wyszeptałam czując jak całuje mnie w głowe.
- Obiecuje- szepnął wprost do mojego ucha i pozwolił bym wtuliła się w niego. Nie wytrzymałam i najzwyczajniej w źyciu się popłakałam.- Kocham cie.
- Ja ciebie też, Niall- powiedziałam i pozwoliłam by moje łzy zmoczyły jego niebieską koszulke. Wiedziałam, że nigdy więcej go już nie zobacze. Wiedziałam, że on o mnie zapomni. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Ale przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
Wspominając tamte chwile uśmiecham sie w duchu do siebie. Serce ciąży mi jak kamień, wzdycham głęboko by powstrzymać szloch. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że któregoś dnia blondyn zadzwoni do mych drzwi i nie pytając o pozwolenie pocałuje mnie namiętnie dopóki nie zabraknie nam tchu, lecz z drugiej strony wiem, że to i tak nie miałoby przyszłości. Nie będziemy wspólnie gotować brudząc przy tym siebie i całą kuchnie ani przytulać się pod kocem obok kominka. Nie dane nam beztroskie zabawy w śniegu i drobne pocałunki w usta lub w zmarznięty nos. Rzecz jasna życie musi się toczyć dalej choć wcale tego nie chce. Tamtych świąt nigdy nie zapomne. A Niall? Niall zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu.
Pamiętne słowa mego dziadka są dla mnie pociechą, choć zarazem jeszcze bardziej zasmucają. Prawdziwa miłość nigdy nie przemija, na zawsze pozostaje w naszych sercach.
_____________________________________________________
Imagin pisany na podstawie książki "chłopak i panna z vis-á-vis". Chciałam by końcówka była piękna, więc zwaliłam z niej co nie co. Nie lubie pisać tak długich imaginów bo zajmuje mi to wieki, wole dzielić je na części. Ale dla Was wszystko.
Mam nadzieje, że się podoba? Licze na Wasze opinie! Piszcie z kim następny i dla kogo.
Ps: Wiem, że długo każe Wam czekać na cz.3 "czasami potrzeba czasu by zrozumieć co w życiu jest najważniejsze" ale naprawde nie umiem pisać zakończeń, a nie chce zepsuć tego imagina. Na pewno pojawi się on wkrótce ale nie wykluczone, że będziecie musiały jeszcze poczekać.
~*~
włącz ~ pink "try"
Nadszedł czas świąt. Nigdy nie lubiłam tego okresu. W domu dziecka to już nie było to samo.
Pamiętam, że zawsze na wigilie całą rodziną śpiewaliśmy kolędy, objadaliśmy się różnymi pysznościami przygotowanymi przez babcie, sprawialiśmy sobie drobne podarunki i przede wszystkim byliśmy razem. Tęsknie za tamtymi czasami. Tęsknie za żartami dziadka. Tęsknie za tymi zapachami w kuchni. Tęsknie za wspólnym śpiewaniem. Tęsknie za rodziną, której już nie mam..
To było dokładnie 8 lat temu. Jechałam właśnie z rodzicami samochodem. Pruszący śnieg i śliska droga nie przeszkadzały tacie w prowadzeniu samochodu. Cisze zagłuszało tylko piosenka "last christmas" lecąca w radiu. Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie w co się będę bawić z kuzynkami gdy dojedziemy do babci. Nagle usłyszałam głośny krzyk mamy. Mówiła coś do taty, który manewrował autem. Wpadliśmy w poślizg. Dalej pamiętam już tylko ten głośny huk w chwili gdy samochód uderzył w drzewo..
Szybko otarłam łze która spływała po moim policzku i leniwie podciągnęłam nogi pod brode.
Tylko ja przeżyłam ten wypadek. Mama i tata nie mieli tyle szczęścia. Kiedy w końcu wyszłam ze szpitala babcia wzięła mnie do siebie. Niestety już wtedy była ciężko chora. Pare miesięcy od śmierci rodziców zmarła na raka. Zostałam pod opieką dziadka. Dopiero co otrząsnęłam sie, a teraz jeszcze śmierć babci. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Dziadek już też nie wytrzymywał. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem bo jego emerytura dziadka nie była zbyt wielka. Mi to nie przeszkadzało, ważne, że miałam rodzine. Pewnego dnia jakieś panie brutalnie zabrały mnie od dziadka tłumacząc, że nie ma on środków na wychowanie dziecka. I tak znalazłam się tu. Odtąd mieszkam w małym pokoju na poddaszu z moją małą sublokatorką.
*następnego dnia*
- Wstawaj! Wstawaj!- krzyczała nad moją głową już od ponad minuty Melania.
- Jeszcze pięć minut- jęknęłam i szczelnie opatuliłam się kołdrą.
- Dzisiaj, dzisiaj, już dzisiaj są święta!- wrzasnęła podekscytowana.
- No i co!?- warknęłam i narzuciłam na głowe poduszke.
- To, że po śniadaniu przyjeżdżają rodziny zastępcze. Wezmą nas do domu i będziemy mieć prawdziwe święta!- wyszczerzyła się podniecona. Ach, no faktycznie! Zapomniałam, że od tamtego roku dyrektorka zaproponowała, że dzieci wyśle na czas świąt do rodzin zastępczych aby mogły spędzić ten okres w 'normalnej' rodzinie. Wszystkie nauczycielki zgodziły się bez wahania. Wolały wigilie spędzić w domu w gronie najbliższych niż z osieroconymi bahorami.
- Już wstaje- powiedziałam, a sześciolatka z hukiem zbiegła na dół. Kiedy byłam już sama w pomieszczeniu zaczelam sie zastanawiac do kogo mnie dzisiaj przydzielą. W tamtym roku było to młode, bezdzietne małzenstwo. Mieli moze po 30 lat. Byli bardzo mili, lecz dla mnie ta cala atmosfera byla sztuczna i w ogole nie czulam tej 'magii' swiat.
- Pośpiesz się- pogoniła mnie opiekunka. Wystawiłam jej język po czym ubrałam mój ulubiony, czerwony sweter i ciemne rurki.
Po śniadaniu zaczęli przyjezdzac ludzie, by zabrac do siebie wybrane dziecko. Znudzona usiadłam na fotelu i czekałam na moją kolej. Po godzinie wszystkie maluchy były już pewnie w drodze do swojego 'domu'. Zostałam tylko ja. Jedyna siedemnastolatka. Taki felerny egzemplarz.
- Prosze pani, moge iść do siebie?- spytałam zażenowana. Teraz święta spędze tu, w przytułku z panią dyrektor, która już od lat wigilie spędza w pracy.
- Wiesz.. Nie przejmuj się, pewnie za rok ktoś do ciebie przyjedzie- odpowiedziała próbując mnie pocieszyć. To chyba jakiś żart. A zresztą.. Przynajmniej będę miała cały pokój dla siebie.
Szybko pobiegłam na góre. Rzuciłam się na łóżko i patrząc w sufit próbowałam zahamować łzy. Zaczęłam wyliczyć sobie pozytywy tego, że święta spędze sama w czterech ścianach, ale po paru minutach intensywnej pracy mojego mózgu, nic nie przyszło mi do głowy. No może, to że teraz całe 'królestwo' mam dla siebie. O tak. To zdecydowanie moge zaliczyć zalet.
- [T.I], ktoś do ciebie- szepnęła pani Samantha opierając się o framuge.
- Do mnie?- spytałam z niedowierzeniem.
- Choć- odparła i zniknęła z mojego pola widzenia. Zdezorientowana szybko udałam się do łazienki by sprawdzić w jakim jestem stanie. Przeczesując włosy palcami zeszłam na dół. Moim oczom ukazała się piątka facetów.
- Cześć, mam na imie Harry- przedstawił się chłopak z burzą włosów. Ma ich chyba więcej ode mnie.
- Miło mi, jestem [T.I]- odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ja to Louis. Po mojej prawej Liam, Zayn, a na końcu Niall- oznajmił brunet w czerwonej czapce.
- Przepraszamy za spóźnienie- odparł blondyn i uśmiechnął się nieśmiało.
- To z nimi spędzisz święta- oznajmiła nauczycielka z przyklejonym uśmiechem.- Spakowana?
- Yyy prawie- odpowiedziałam i biegiem rzuciłam się do szafy. Po pięciu minutach chyba byłam gotowa. Harry wziął ode mnie torbe i poszedł w strone dużego, czarnego vana. Zawstydzona spojrzałam w strone Nialla. Ten kątem oka w spoglądał w moją strone i uśmiechał się do siebie. Spaliłam buraka i wlepiłam wzrok w moje buty. Nawet z nim nie rozmawiałam, a już zawrócił mi w głowie. Jego niebieskie oczy, czarujący uśmiech, nonszalancki styl.. Ah, [T.I] otrząśnij się! Pewnie taki chłopak jak Niall ma dziewczyne! Zamyślona, nie zauważyłam nawet jak doszliśmy do samochodu. Blondyn szybko mnie wyminął i otworzył drzwi od auta.
- Dziękuje- odpowiedziałam siadając po między brunetem w czerwonej czapce, a mulatem z blond pasmem na włosach.
- Wiesz.. Może byś nam opowiedziała coś o sobie?- odparł Niall i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Nic nie przychodziło mi do głowy bo niezbyt lubie mówić o sobie. Powiedziałam pare zdań o tym co lubie i o muzyce jakiej słucham po czym wlepiłam wzrok w szybe.
- Moge was o coś spytać? Dlaczego zdecydowaliście się wziąść kogoś z domu dziecka do siebie na święta?- zaczęłam bawić się włosami.
- Chcieliśmy aby dzięki nam ta osoba miała niezapomniane święta. Poztym w tym roku nie jedziemy do rodzin i przydałoby sie nam towarzystwo- oznajmił brunet prowadzący auto, a ja uśmiechnęłam się.
Po niespełna godzinie zasedliśmy do stołu. Przez cały czas Niall się na mnie patrzył. Na początku myślałam, że mam coś na twarzy, lecz po późniejszym rozeznaniu się, stwierdziłam że nie to nie w tym rzecz. Próbowałam jesc z myslą, ze jestem dokładnie ilustrowana przez niezwykle przystojnego blondyna, lecz nie bardzo mi to wychodziło. Cały czas szczerzyłam sie do niego i co chwile poprawiałam włosy lub nerwowo ściskałam serwetke. Czułam sie po prostu niezręcznie, lecz nie powiem; schlebiało mi to. Przy wieczerzy wszyscy się świetnie bawili. Było dość głośno bo co chwile ktoś wybuchał śmiechem. Ja raczej siedziałam cicho i nie odzywałam się nie pytana. Za pięć dni stąd wyjeżdżam, a na jakiś romantyczny gest ze strony Nialla pewnie nie mam co liczyć.
- Czas na prezenty!- zawołała Eleanor, dziewczyna Louisa.
- Napierw niech [T.I] rozpakuje swój prezent- odparł podekscytowany Harry.
- Ja? Ale że jak?- zdziwiłam się, a Perrie podała mi na kolana średniej wielkości pakunek.
- No, otwórz- szepnęła blondynka, a ja posłusznie wykonałam polecenie.- Podoba ci się?- spytała, a ja uśmiechnęła się szeroko.
- Jest świetny, dziękuje!- odpowiedziałam przyglądając się szaremu swetru z wielkim czarnym sercem.- Nie trzeba było.
- Nie przesadzaj. Co to za święta bez prezentów?- rzuciła przysuwając się do mnie, a ja z całej siły ją przytuliłam. Następną godzine spędziliśmy na rozpakowywaniu i oglądaniu upominków. Chłopcy dostali gre na play station od dziewczyn, więc od razu rzucili się do konsol. Źle się czułam z tym że nic dla nich nie mam, lecz w sumie nie była to moja wina. Bo kiedy miałam kupić jakieś prezenty?
Poczucie winy w miare szybko minęło, a ja do wieczora siedziałam i patrzyłam jak chłopcy się bawią, a Eleanor, Danielle i Perrie im wtórują. Zmęczona tym wszystkim w przerwie spytałam którąś z nich gdzie znajduje się pokój w którym przenocuje.
- Zaprowadze cię- oznajmił Niall i skierował się na górne piętro ich przepięknej willi.- To twoja sypialnia.
- Niall?
- Tak?
- Mógłbyś ze mną chwile posiedzieć?- spytałam, lecz dopiero po paru sekundach uświadomiłam sobie co powiedziałam.
- Jasne, z przyjemnością.- odpowiedział po czym usiadł na łóżku i zaczął mi się przyglądać.
- Pięknie tu.
- Ty jesteś piękna- szepnął na co ja spuściłam głowe i spaliłam buraka.
- Opowiedz mi coś o tym waszym zespole- odparłam i usiadłam na przeciwko Nialla. Rozmowa kleiła nam się, nie powiem. Zadawałam dużo pytań, a blondyn chętnie na nie odpowiadał. Pierwszy raz nie byłam nieśmiała przy rozmowie z chłopakiem. Wręcz przeciwnie, byłam wyluzowana i niekiedy żartowałam.
Następnego dnia jakoś wszystkich wywiało i znowu zostałam sama z Niallem. Poznałam go już dobrze i czułam się swobodnie w jego towarzystwie. Ugotowaliśmy razem obiad i oglądneliśmy film. Od czasu do czasu Horan przytulał mnie lub przypadkowo muskał moją dłoń. Z każdym takim małym gestem rosłam o dwa metry, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Patrz! Śnieg pada!- zawołałam wychodząc na taras. Liczyłam, że Niall od razu przybiegnie i zacznie się cieszyć jak małe dziecko. Jednak blondyn był dużo spokojniejszy i taki jakby.. zdenerwowany? Zanim zdążyłam się napatrzeć na śnieg, który pokrył już wszystki wookoło, chłopak stanął ze mną twarzą w twarz. Przyglądaliśmy się sobie dobrą chwile i uśmiechaliśmy się do siebie.- Jemioła- powiedziałam patrząc się w góre na zawieszoną nad nami roślinke. Kiedy popatrzyłam się znowu na Nialla, ten mnie pocałował. Usta miał gorące, wilgotne, namiętne i niecierpliwe. Delikatnie muskał wargami moje wargi, zasypując je krótkimi, łagodnymi całusami. Kolana się pode mną ugięły, nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego. Niall czując, że nie ustoje na własnych siłach, objął mnie delikatnie. Wtedy pierwszy raz od dawna poczułam, że jestem bezpieczna.
*cztery dni później*
- Niall?- zawołałam mojego ukochanego dopakowywując torbe.
- Tak kochanie?- odparł siadając obok mnie na łóżku.
- Ale nie zapomnisz o mnie, prawda?- spytałam i popatrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami.
- Nigdy- odpowiedział i przytulił mnie do siebie z całej siły.
- Obiecaj- wyszeptałam czując jak całuje mnie w głowe.
- Obiecuje- szepnął wprost do mojego ucha i pozwolił bym wtuliła się w niego. Nie wytrzymałam i najzwyczajniej w źyciu się popłakałam.- Kocham cie.
- Ja ciebie też, Niall- powiedziałam i pozwoliłam by moje łzy zmoczyły jego niebieską koszulke. Wiedziałam, że nigdy więcej go już nie zobacze. Wiedziałam, że on o mnie zapomni. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Ale przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
Wspominając tamte chwile uśmiecham sie w duchu do siebie. Serce ciąży mi jak kamień, wzdycham głęboko by powstrzymać szloch. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że któregoś dnia blondyn zadzwoni do mych drzwi i nie pytając o pozwolenie pocałuje mnie namiętnie dopóki nie zabraknie nam tchu, lecz z drugiej strony wiem, że to i tak nie miałoby przyszłości. Nie będziemy wspólnie gotować brudząc przy tym siebie i całą kuchnie ani przytulać się pod kocem obok kominka. Nie dane nam beztroskie zabawy w śniegu i drobne pocałunki w usta lub w zmarznięty nos. Rzecz jasna życie musi się toczyć dalej choć wcale tego nie chce. Tamtych świąt nigdy nie zapomne. A Niall? Niall zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu.
Pamiętne słowa mego dziadka są dla mnie pociechą, choć zarazem jeszcze bardziej zasmucają. Prawdziwa miłość nigdy nie przemija, na zawsze pozostaje w naszych sercach.
_____________________________________________________
Imagin pisany na podstawie książki "chłopak i panna z vis-á-vis". Chciałam by końcówka była piękna, więc zwaliłam z niej co nie co. Nie lubie pisać tak długich imaginów bo zajmuje mi to wieki, wole dzielić je na części. Ale dla Was wszystko.
Mam nadzieje, że się podoba? Licze na Wasze opinie! Piszcie z kim następny i dla kogo.
Ps: Wiem, że długo każe Wam czekać na cz.3 "czasami potrzeba czasu by zrozumieć co w życiu jest najważniejsze" ale naprawde nie umiem pisać zakończeń, a nie chce zepsuć tego imagina. Na pewno pojawi się on wkrótce ale nie wykluczone, że będziecie musiały jeszcze poczekać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)